środa, 5 czerwca 2013

Słodzić czy nie słodzić?

Kiedy byłam wczesną licealistką, często słyszałam od jednego z wujków, że "cukier i sól to biała śmierć". Wówczas moja dieta zajmowała mnie w małym stopniu, byłam już wegetarianką, ale interesowały mnie głównie fajki i Nietzsche (to drugie zostało do dziś). 

Po latach muszę niezbyt lubianemu wujowi przyznać rację, chociaż opowieść o śmierci w cukrze brzmi trochę histerycznie, to jednak coraz bardziej przekonuję się, że w takim sposobie myślenia jest metoda.

W jednym z numerów "Forum" czytałam artykuł o "byciu cukru w świecie" i chyba nie ma drugiego produktu, którego spożycie wzrosłoby trzykrotnie w ciągu ostatnich 50 lat - obecnie wynosi 165 milionów ton rocznie. Jest wszechobecny, co łatwo jest sprawdzić samemu oglądając etykiety w sklepach (będzie zarówno w batonach, jak i musli, maśle orzechowym, musztardzie, pastach itp.)

Podobno to odżywianie w pierwszych latach życia ma największy wpływ na to, czy później dzieciak będzie się borykał z problemami żywieniowymi czy nie. Niebagatelny pozostaje też wpływ rodziców, którzy dorzucając warzywa jako przykry dodatek do ogromnej porcji smażonego mięsa dają wyraźny sygnał, jak należy traktować poszczególne produkty. 

Kto choć raz nie czuł nagłej potrzeby zjedzenia czegoś słodkiego do tego stopnia, że późnym wieczorem leciał do sklepu, przegrzebywał szafki (P. jako dziecko potrafił przeszukać cały dom - no, w sumie niewiele się zmieniło - by tylko dopaść schowaną przed nim czekoladę czy cukierki), czy w desperacji - uwaga, znam takie przypadki - czerpał cukier łyżeczką prosto z cukiernicy...  To, co łatwo jest nazwać łakomstwem, ma jednak znacznie poważniejszą przyczynę: "cukier wywołuje w mózgu te same wzorce aktywności co narkotyki powodujące uzależnienie" (Forum 10/16.12.2012). 
Fajnie, co? 

Z własnego doświadczenia wiem też, że przyjmowanie nawet bardzo małych dawek cukru, ale regularnie, w różnych produktach spożywanych codziennie znieczula zmysł smaku. Słodycze bez cukru zaczęły być dla mnie naprawdę słodkie dopiero po dłuższym epizodzie witariańskim. Dla mojego ojca (niezwykle słodyczożernego) desery, które robię są zawsze za mało słodkie (bardzo podobnie jest z solą, kiedyś stosowałam ją prawie do wszystkiego, teraz - kiedy najczęściej używam innych przypraw i ziół - mnóstwo rzeczy ze sklepu jest dla mnie mega za słonych).

Sama nie lubię dni bez słodkiego smaku. Zwykle zaspokaja mnie poranny shake z dodatkiem banana i gorzkiego kakao, ale sam fakt, że tak mnie ciągnie do upojenia słodyczami nie jest pocieszający. 

Oczywiście jak zawsze za plecami problemu stoi olbrzymi przemysł, który protestuje przeciwko wszelkim prawnym próbom regulacji problemu, kiedy w 2003 roku WHO chciała wydać oficjalne zalecenie (które przecież nie jest nawet nakazem prawnym) aby jedynie 10% przyjmowanych kalorii pochodziło z cukru, lobby było tak silne, że WHO sugeruje tylko "redukowanie" spożywania cukru.

Czy trzeba koniecznie rezygnować ze słodkiego smaku w diecie? Z pewnością nie, ale chyba nie ma wątpliwości, że poszukiwanie alternatywnych do cukru źródeł słodkiej przyjemności ma sens choćby dlatego, że zupełnie inaczej organizm reaguje np. na stewię (chodzi m.in. o poziom cukru we krwi, wydzielanie insuliny) i cukier z buraka. Nie bez znaczenia pozostaje wartość kaloryczna słodkości przyrządzanych z dodatkiem bananów, daktyli, ksylitolu czy cukru z torebki. 



żródło

22 komentarze:

  1. Ja ostatnio staram się cukier ograniczyć do minimum, nawet zakupiłam 3kg ksylitolu, ale ciężko kupić musztardę czy chrzan bez cukru...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ksylitolu jeszcze nie próbowałam, ale kumpel bardzo zachwala, muszę o nim więcej poczytać i spróbować.

      Usuń
  2. Ja chrzan robię sama, a do musztardy też się przymierzam (choć teraz mam akurat bezcukrową):-) Nie kupuję żadnych produktów z cukrem w składzie. Da się :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Da się, ale łatwo nie jest. Poza tym ja nie bardzo rozumiem, jakie niezwykłe walory smakowe cukier wyciąga np. z musztardy czy chrzanu. Po cholerę wszędzie go dodają?

      Usuń
  3. I oczywiście wszystko rodzice :]
    Jak kupiliśmy truskawki, młoda nie miała problemu z ich zjedzeniem dopóki babcia nie zaproponowała obtaczania ich w cukrze. Akurat wtedy mnie nie było w pokoju (tak się kończy jedno wyjście do WC) i już było za późno bo młoda momentalnie podchwyciła idee a babcia skwitowała "oj tam ojtam jak babcia daje to musi być dobry pomysł". Teraz nie ma możliwości by Potomkini zjadła truskawkę bez cukru.
    Podobnie było z jej pierwszym spróbowaniem czekolady. Ja dzielnie trzymam ją przez prawie półtorej roku, idziemy do koleżanki by "obejrzeć" niedawno urodzone dziecko a ta już w nią wpycha czekoladę. Ja oczy a ta "no o co ci chodzi, nie bądź głupia - ja swojemu już dałam lizać i żyje" (chłopiec miał 3 miesiące).
    I już nie ma że nie mogę dać. Wycie i ogólna histeria. Ludzie się gapią i oczywiście "ah ci rodzice - jak oni tego bachora rozpuścili"

    No ale jak "druga strona barykady" widzi że młoda je batonika to robi wielkie oczy "ty swojemu dziecku dajesz?! Przecież do 3ciego roku życia nie powinno się dawać! Nie myślisz o przyszłości swojego dziecka?!"

    Wszystko wina rodziców.

    A na parapecie rośnie nam stewia. Stewiowe słodziki traktuję jak każdy inny słodzik. W końcu cukier nie powstaje w laboratorium - powstaje z buraków cukrowych. Jednak zostaje on tak wyczyszczony ze wszystkiego że staje się "białą śmiercią". Glikozydy stewiowe - czyli stewiowe słodziki też są wyczyszczone ze wszystkiego liście - nie wiadomo czym to się może skończyć. Dowiemy się o tym za kilka/naście lat. Przygotowywanie wywaru z suszonych i pokruszonych liści mnie nudzi ;). Wolę jeden taki listek wrzucić do gotującego się musli i jest słodko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że mimo dziwnych reakcji otoczenia starasz się forsować swoje. Polizanie czekolady przez niemowlaka to faktycznie powód do dumy :/
      Owoce z cukrem to już w ogóle masakra, ale sama wiem ile lat babcia mi sypała cukier na grejpfruta, w zasadzie dopiero jako dorosły człowiek "odkryłam", że tego się tak nie je! :)

      Ja jestem jeszcze wychowankiem pokolenia, które o cukrze myślało co najwyżej jako przyczynku do próchnicy, ale nic poza tym. ZAWSZE w domu były słodycze, moi rodzice (a właściwie mój ojciec) potrafił przywozić torbę czekoladowych cukierków i we trójkę z moją siostrą siedzieliśmy do ostatniego papierka :/

      A teraz, chociaż z cukru buraczanego zrezygnowałam w niemal 100% i tak jestem słodyczowym ćpunem i ciężko mi wytrzymać bez jakichkolwiek słodyczy, niestety.

      Usuń
    2. jestem z tego samego pokolenia ;) więc wiem o czym mówisz.
      Jednak na szczęście (lub nieszczęście) u mnie w rodzinie szło się w kierunku drugiej białej śmierci. Wyobraź sobie że mój tata (i ja swojego czasu) potrafiliśmy w miseczce soli zanurzyć palec i go oblizywać. Albo gruboziarnistą sól cucaliśmy jak cukierki. Inną kwestią jest że w jej przypadku chodzi o skoki ciśnienia, u nas było ono zawsze bardzo niskie ale co ciekawe siostra taty ma bardzo duże problemy z przyswajaniem sodu (mało kto w ogóle wie że taka przypadłość jest możliwa i jak bardzo może być nieprzyjemność - ze 20 lat szukali przyczyny dlaczego się źle czuje) i chyba rodzinnie jesteśmy odporni na ten produkt. Chociaż fakt że mocno ograniczyłam to ze względu na nadciśnienie męża (tutaj genetyczne - wszyscy w jego rodzinie padają jak muchy z tego powodu albo leczą się od 18 roku życia).
      Moja teściowa była któregoś razu przerażona widząc jak ja potrafię czasami dosolić, ale nie dziwi jej wcale jak jej mąż robi sobie "dietetyczną" kanapkę na chlebie ryżowym położoną 1cm warstwą masła i to posypane górką cukru o 2 w nocy (autentyczne zdarzenie - jak jeszcze ich syn mieszkał u nich to gdy się obudził i poszedł po wodę to zobaczył taką scenę. Chlebek ryżowy ze względu właśnie na wprowadzenie diety).

      Co do forsowania. Trochę popuszczam. Zrezygnowałam z wojen ze znajomymi bo nic nie dają. Dziecku cukierka trzeba dać i koniec i jeśli mówię inaczej to je dręczę. Dyskutować mi się nie chce bo i tak ani razu nie wygrałam w sposób inny niż wychodząc ze spotkania z wyjącym dzieckiem pod pachą. W domu staram się cukru używać jedynie do peelingu ewentualnie jak już coś posłodzenia wymaga a brak mi innych produktów słodzących (no i do tych nieszczęsnych truskawek ostatnio bo inaczej ich przecież nie można jeść...)
      Znam kilka dzieciaków, o kilku innych słyszałam od rodziców których rodzice nie popuszczali. Nigdy to dobrze się nie kończyło. Jedni rodzice wychowywali bez telewizora i filmów - ich dzieci zaczęły czatować pod oknami sąsiadów podglądając filmy, zgarnęła je raz policja bo przerażeni ludzie myśleli że się ktoś chce do nich włamać. Inne były kompletnie wyalienowani ponieważ z obawy o cukierki rodzice nie pozwalali im chodzić na przyjęcia urodzinowe kolegów. Opiekowałam się też dziećmi których rodzice nauczyli regułki "my nie lubimy czekolady" i którą bezmyślnie recytowały gdy gdzieś w tle padło słowo "czekolada" a jak z nimi wychodziłam i ktoś miał jakieś słodycze patrzyły się na nie jak na największe i niedostępne skarby, przykro było patrzeć na te dosłownie szklane oczy - całkowite odizolowywanie dzieci od takich rzeczy uważam za równie złe jak dawanie niespełna 3 miesięcznemu dziecku do polizania czekoladę. Niech dzieci wiedzą co to jest, jak smakuje ale niech wiedzą jakie skutki może nosić ze sobą ich jedzenie oraz że są jakieś alternatywy. Tylko tak można wychować normalnego, świadomego i szczęśliwego człowieka. Wbrew pozorom da się to zrobić nawet w przypadku kilkuletnich dzieci ;)

      A co do kwestii wyeliminowania cukru z jadłospisu. Ja chyba tego nie zrobię ale to z powodów zdrowotnych (wbrew pozorom też tak się da :P ). Miewam hipoglikemię i parę razy słodzony napój, kawałek czekolady czy chociaż cukier rozpuszczony w wodzie uratowały mnie przed utratą przytomności a może i śpiączką. Niestety banan czy inny owoc nie podnosi tak szybko glukozy we krwi by zdążyć przed całkowitym zaćmieniem. I wiem że regularne posiłki oraz brak długotrwałego silnego stresu pomaga w tej kwestii ale sama pewnie wiesz że nie zawsze stać nas na taki luksus.

      Rozpisałam się. Pewnie w połowie już nie wiedziałaś o czym piszę. Ale ja tak mam jak jestem zmęczona :P sorki

      Usuń
    3. Nie no, spoko czytam z zainteresowaniem. Też znam dzieci całkowicie bezsłodyczowe, które w dorosłym życiu zżerają słoik nutelli na raz, bo w domu nie wolno było zjeść nawet kawałka czekolady. Myślę, że pokazywanie, że można, ale z umiarem jest spoko. Natomiast instytucja "babci" powinna być pod stałym nadzorem. Ostatnio taka jedna starsza pani w sklepie - jak usłyszała o moim weganizmie - powiedziała: "No tak, moja wnuczka też nie je mięsa, ale jak do mnie przyjeżdża robię jej niby zupę warzywną, a naprawdę dodaję jakieś mięso do wywaru żeby była zdrowa i mówię, że to czysty bulion (!!!!!!!!!)". FCK!

      Ale burgera moje dziecko by nie dostało, choćby wyło pod FCKDonaldsem i wzywało policję ;)

      Usuń
  4. też ostatnio próbuję ograniczyć cukier, nie powiem że wywalę go absolutnie z jadłospisu ale bywało że codziennie jadłam coś słodkiego, ciągle coś piekłam bo przecież domowe to zdrowe ;) do tego jeszcze słodzone mleko sojowe codziennie do owsianki (i weź tu człowieku znajdź łatwo dostepne i w miarę tanie niesłodzone mleko sojowe >.< i żeby jeszcze było fortyfikowane, to już niewykonalne). najgorzej że nie umiem się powstrzymać jak znajomi rzuc ciastka na stół, przyniosą ze sobą, jak ktoś w pracy ma urodziny itp :/
    własnie zakupiłam ksylitol i ksylitolowe wegańskie czekolady :D

    i jeszcze dziękuję za przepis na chleb, jest genialny, koniec z kupowaniem pieczywa. nie wymaga wielu czynności i jest przepyszny, megasycący. i nie moge się oderwać od bloga my new roots, uwielbiam taką prosta roslinną kuchnię, bardzo inspiruje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mleko sojowe bez cukru kupuję w tesco (marki tesco). Smaczne, w kawie się nie warzy i nie ma żadnych brzydkich alprowskich dodatków.

      Usuń
    2. A proszę bardzo, chleb jest MEGA - to pierwszy przepis, który jest przebanalny, nie wymaga ugniatania i innych pierdół.
      My new roots jest ekstra, choć gdyby był w 100% wegański, kochałabym go bardziej :)

      Usuń
    3. o, ja nie widziałam teskowego mleka nigdzie, zazwyczaj kupuję frias właśnie w tesco albo w realu, tylko szkoda, ze to niesłodzone nie jest fortyfikowane. no i nie mam też za blisko do w/w sklepów dlatego często używam biedronkowego, które ma chyba tonę cukru :P

      Usuń
  5. Zaciekawiła mnie wspomniana stewia, bo piszesz, że organizm inaczej na nią reaguje. Czy chodzi o to, że trzustka wydziela insulinę kiedy spożywamy stewię, a tak naprawdę insulina jest potrzebna do trawienia cukru, którego w stewii nie ma? Może coś pomieszałam, ale interesuje mnie to działanie słodkiego na organizm, nie tylko stewii, czy cukru, ale też innych słodzików, ksylitolu, syropu z agawy i temu podobnych. Mogłabyś szerzej opisać jak to działa?

    -Paula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tu trochę o ksylitolu, że się tak wtrącę, ale ostatnio dużo się nim interesowałam i doszłam do wniosku że jest the best ;) http://www.ksylitol.com/o-ksylitolu.html

      Usuń
    2. Właśnie na odwrót - w przypadku wszystkich innych słodzików tak jest i to jest bardzo niebezpieczne dla organizmu (może nawet doprowadzić do cukrzycy) ale w przypadku stewi nie ma insuliny. Jest słodkie a organizm zachowuje się jakby nie było ;)

      Usuń
    3. zagubiony omułek - średnio mi bezgranicznie uwierzyć w listę "za i przeciw" znajdujące się na stronach sprzedających dany produkt (czytałam podobną listę która udowadniała że "eko-fanatycy" tylko demonizują glutaminian a on tak naprawdę jest super ekstra i cool - oczywiście była to strona dystrybutora owego specyfiku).
      O ksylitolu też trochę czytałam i jakoś nie uważam żeby to była najlepsza substancja słodząca. Poszukaj trochę dalej poza stronami producentów i dystrybutorów ;) (oczywiście omijając strony cukrowych lobbystów :P )

      Usuń
    4. Thnx za link do info o ksylitolu, poczytam bo mój P. kręci nosem na stewię (wyczuwa tam gdzieś w dziesiątym posmaku lekką gorycz) i szukam też innych propozycji.

      Paula - ze stewią jest właśnie tak jak pisze Aniko, ona nie powoduje nagłych skoków insulinowych. Jest słodka w smaku, ale organizm rozpoznaje ją inaczej niż cukier. Inaczej metabolizuje. No i nie ma kalorii, co dla wielu ludzi jest niebagatelną zaletą.
      BTW: Czuję się zainspirowana do wyhodowania własnej rośliny na parapecie.

      Usuń
    5. Wiecie, ja też wyczywam coś dziwnego w smaku potraw słodzonych stewią, choć jestem do niej naprawdę baaardzo pozytywnie nastawiona. Uciekam się więc do wybiegu - dodaję do potrawy trochę brązowego cukru trzcinowego i słodycz uzupełniam stewią. Nie dajmy się zwariować, cukier nie jest trujący, dopiero jego nadmiar i przesada w spożyciu skutkuje negatywnie. Trochę można zjeść. No, ale ja nie słodzę kawy, herbaty, koktajli owocowo-warzywnych. Syropy i kompoty spożywam rzadko. Ciasta piekę sporadycznie. Więc tu naprawdę trudno o przedawkowanie słodyczy...
      Jednak dziękuję za przydatne linki i informacje o alternatywnych metodach słodzenia, wiadomości nigdy za dużo! A ksylitolu jeszcze nie próbowałam, choć już kupiłam. Muszę zebrać się na odwagę:-)))

      Usuń
    6. Dzięki dziewczyny za rozjasnienie sytuacji, trochę muszę się jeszcze w tym temacie dokształcić :) Stewie w listkach w domu mam, może zacznę używać :) nie wiem jak ma się rzecz z taką rafinowana w postaci słodzika, ale tego to chyba bym się bała używać. A sam cukier mnie niesamowicie odstrasza, choć ciężko go całkowicie wyeliminować. Jakiś czas temu kupiłam po raz pierwszy kilo brązowego cukru, bo stwierdziłam, że przyda się do wypieków i tylko patrzę na niego spod byka, raczej prędko nie zniknie, a w kuchni staram sie go czymś innym zastępować. Jakiś czas temu miałam brązowy cukier w saszetkach i miałam przed nim mniejsze opory, no bo co to taka mała saszetka, gdzie co najwyżej lyzeczka cukru jest, ale teraz jak patrzę na kilo tego slodkiego czegoś, to jakoś omijam szerokim łukiem i tylko sporadycznie wezmę odrobinę.

      -Paula

      Usuń
    7. Aniko, a owszem czytałam o ksylitolu z innych źródeł, zdaję sobie sprawę że dystrybutorzy opisują swoj produkt w samych superlatywach. osobiście nie mam zastrzeżeń do niego, nie zamierzam go zjadac tez w takich ilościach żeby rozregulawał mi trawienie itp. największym plusem dla mnie jest to, że jest zasadowy i nie karmi grzyba ;)

      Usuń
  6. Ja nawet nie próbuję rezygnować całkowicie z cukru. Wiem, że nie dam rady. Zwłaszcza jak zbliżają się "te dni" - wtedy nawet chleb z margaryną posypany cukrem jest dla mnie rarytasem :/ Wiem, to smutne...
    A co do podejścia rodziców - mój Tata zawsze powtarza, że muszę wyeliminować cukier z diety, żeby być zdrową, ale sam uwielbia chałwę i bajaderki... Grunt to konsekwencja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to, a jakże! I dlatego tak kombinuję z witariańskimi słodyczami, różnorodnymi słodzidłami zamiast cukru...
      Mój ojciec to akurat niczego nie udaje i niestety od lat walczy ze sporą nadwagą :/
      No, ale jak się może zjeść kilogram chałwy na raz, to tak jest.

      Usuń