Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bieganie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bieganie. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 7 grudnia 2014

Pożegnanie z jesienią przy misce ostrej zupy z trzech papryk.



Choć pogoda nadal sugeruje, że listopad się przedłuża. Nie ma co narzekać, do -25 nie tęsknię. Już teraz jest mi ciągle za zimno, a wychodzenie z domu w półmroku i powrót w podobnej scenerii średnio cieszą. 

Dlatego rozgrzewam się zupą. Ostrą, paprykową, niewymagającą godzin w kuchni. A dzięki dodanej harissie można zrobić cały garnek i spokojnie trzymać kilka dni bez obaw, że się zepsuje. 






Zupa z papryki

Po jednej: żółtej, zielonej i czerwonej papryce
Pół opakowania przecieru pomidorowego z kartonika (lub pomidorów w puszce)
2 marchewki, pietruszka, kawałek pora, pół selera(a jeśli kompletnie nie mamy czasu, pół opakowania mrożonej włoszczyzny)
Centymetr startego imbiru
Płaska łyżeczka harissy
Sól, czarny pieprz
Oliwa
Łyżka wegetariańskiego bulionu/kostka roślinnego, bez żadnych świństw w składzie.
Podprażone na suchej patelni orzechy włoskie
Garść rukoli

Warzywa pokroić na dość duże kawałki (zupa będzie miksowana, więc nie trzeba równej kostki), zagotować w litrze wody. Kiedy zmiękną dorzucić pomidory, 2 łyżki oliwy i bulion, imbir. Gotować jeszcze 10 minut, odstawić żeby trochę przestygła. Dodać harissę (proponuję na początek 1/4 łyżeczki i sprawdzić, czy jest moc), czarny pieprz, sól. Zmiksować na gładko. Przed podaniem podgrzać, posypać prażonymi orzechami włoskimi i rukolą.


____________________________________
A co się działo jesienią?

To było już chwilę temu, ale dopiero teraz miałam czas przejrzeć zdjęcia: pierwszy bieg wegański w Warszawie i - odbywający się nieopodal trasy biegu - targ z wegańskim jedzeniem/kosmetykami/ubraniami.



Dobra, pochwalę się. Na 180 kobiet biorących w biegu byłam w pierwszej czterdziestce.

Zestaw z mety: w małym pojemniku czekoladowy uzupełniacz energii. Dostawała go pierwsza dwusetka biegaczy, więc radość podwójna.
Bieg zaledwie 10-cio kilometrowy, ale trasa miejscami wymagająca. Po pętli (czego szczerze nie znoszę), chwilami po schodach/kocich łbach.

Ulotki różnych akcji - do wzięcia i rozprowadzania.

Jedna z lepiej zaprojektowanych ulotek jakie znam.
"Przenieś zwierzę w lepsze miejsce" i odklejany pies z danymi fundacji.

Wegański targ. Pełno ludzi, stoiska z mnóstwem jedzenia /zarówno sklepów/manufaktur specjalizujących się w roślinnym jedzeniu, jak i wege restauracji. Po Krowarzywowego burgera stała kolejka niemal po horyzont.



Przywieziona z Krakowa z firmowego sklepu Wedla (były tam stosy tabliczek z masłem orzechowym...)
konfitura z czekoladą. Zniknęła w jeden wieczór. Na usprawiedliwienie mogę dodać, że słoiczek był niewielki :)
Czekolada z bajerami
Trafiłam w Warszawie na sushi bar, gdzie DUŻY zestaw vegan kosztuje 20 zeta.
Świeże oliwki prosto z Turcji, prezent od sis <3




Teraz pozostaje już tylko czekać na kolejny sezon biegowy i truskawki...





wtorek, 2 września 2014

I Bieg wegański


Właśnie się zapisałam. Dystans niewielki, więc spokojnie można wystartować nawet, jeśli nie przemierza się codziennie kilkunastu kilometrów. Okazja do promocji weganizmu, odwiedzenia targu z wegańskim jedzeniem i kosmetykami cruelty-free, dowiedzenia się paru rzeczy o roślinnym odżywianiu w sporcie. Czyli fajne wydarzenie także dla tych, którzy wolą kibicować. A im więcej ludzi zjawi się na takiej imprezie, tym lepiej!
Kto może, niech wpada :)

Informacje o Targu:
Data: sobota, 27 września 2014, godz. 10:00 – 18:00
Miejsce: Centrum Sztuki Fort Sokolnickiego, Warszawa
Wydarzenia:
ponad 40 wystawców, degustacja potraw wegańskich, kosmetyki, odzież, wydawnictwa tematyczne
wykłady (dietetyka, weganizm, sport)
przedmaratońska Pasta Party
atrakcje dla dzieci
....czyli wszystko wokół zdrowego i świadomego trybu życia.

Wystawcy na Targu Wegańskim
1. Merapi Tempeh (tempeh)
2. Good Hemp (produkty z konopii)
3. The Missing Bean (sklep z wegańskimi produktami, w tym białkami roślinnymi i batonami energetycznymi)
4. Sweet-Piggy (wegańskie kosmetyki)
5. Wegarnia (wegańskie książki i gadżety)
6. Green Idea (wegańskie ciasta)
7. Lovegan (sklep z wegańską żywnością i karmami dla zwierząt)
8. Laf-Laf (restauracja wegańska)
9. Krowarzywa (burgerownia wegańska)
10. Thermomix (blender)
11. Rawesome (catering witariański)
12. Vegepack (eko warzywa i owoce)
13. Vegezone (gadżety z wegańskim przesłaniem)
14. Lodove (lody – pojawią się tylko przy dobrej pogodzie)
15. Propharma (wegańskie kosmetyki, środki czystości)
16. FoodDesigners (restauracja)
17. Owocni (soki)
18. Veganised (ubrania z wege-nadrukami)
19. Vegekoszyk (wegańska żywność, sery wegańskie)
20. Kawiarnia Fort (kawiarnia Centrum Sztuki FORT Sokolnickiego)
21. Pink Mink Studio - Vegan Make Up (wegańskie studio wizażu)
22. Winobezalku.pl (wegańskie wina bezalkoholowe)
23. Veganise (ubrania z wege nadrukami)
24. Wegestudio (książki wegańskie, czasopisma, koszulki, torby, kosmetyki)
25. Diet-food (makarony roślinne)

Więcej informacji na stronie biegu.

środa, 1 maja 2013

Kulki proteinowe i drabinka treningowa



Kulki proteinowe to kolejna propozycja dla uprawiających sport, ale jeśli ominie się izolat białka sojowego pozostają nadal pysznym i zdrowym deserem. Pestki dyni i orzechy włoskie to doskonałe źródło tłuszczu, migdały zawierają argininę, czyli aminokwas będący składnikiem cennej dla uprawiających sport karnityny (ryboflawina, białko, magnez to kolejne ważne pozycje na liście właściwości migdałów). Porcja energii, zdrowia i słodka nagroda za trudy treningu w jednym :)

Bakaliowe kulki proteinowe:
2 filiżanki mielonych migdałów (mąka migdałowa)
2 łyżki wiórków kokosowych
2 łyżki pestek z dyni
garść orzechów włoskich (połamanych na mniejsze kawałki)
10 daktyli (jeśli suszone - wymagają namoczenia)
2 łyżki (czubate) białka sojowego (opcja)
woda
odrobina soli
kakao

Blendujemy mąkę migdałową, daktyle, sól dodając odrobinę wody, jeśli masa jest na tyle gęsta, że mieszadło nie chce chodzić - proponuję wlewać po łyżce, żeby nie zrobiła się zupa ;)

Dodajemy pestki, orzechy, białko (opcja), wiórki kokosowe i zagniatamy masę ręką. Kulki łatwiej formować, jeśli masa postoi chwilę w lodówce, ale jeśli nie mamy cierpliwości żeby czekać, można zabrać się do tego od razu. Część kulek dodatkowo obtoczyłam w ciemnym kakao (świetne źródło m.in. żelaza, magnezu) - tę opcję polecam zwłaszcza amatorom gorzkiej czekolady.

_____________
Dziś chcę Wam zaproponować jedną z moich ulubionych form treningu, która jest dla mnie świetną zabawą na dworze zwłaszcza, jeśli znajdzie się ktoś chętny do wspólnych ćwiczeń (tak, chyba brzmi to jak wyznanie dziesięciolatka).

Jedynym sprzętem niezbędnym do wykonania poniższych ćwiczeń jest drabinka treningowa, której... nie posiadam :) Każdorazowo po prostu rysuję ją kawałkiem kredy w dowolnym miejscu i gotowe. Ćwiczenia wykonywane z drabinką w swej podstawowej wersji przypominają nieco grę w klasy - przychodzi się przez wszystkie pola w określony sposób (np. skacząc, do środka i na zewnątrz) w jak najkrótszym czasie. Co dają ćwiczenia z wykorzystaniem takiego sprzętu? Pomagają wypracować koordynację, szybkość i zwinność, to także niezły trening cardio - zwłaszcza, jeśli robi się rundy na czas i ma się współtowarzysza, z którym można konkurować (myślę, że w tej roli świetnie może się sprawdzić dzieciarnia, np. podczas wypraw do parku).

W necie jest wiele filmów instruktażowych jak wykorzystywać drabinkę podczas treningu, jeśli w YT wpisze się hasło "agility ladder" pojawi się mnóstwo wyników. A po ćwiczeniach oczywiście słodka kulka do paszczy i świat (przynajmniej przez chwilę) wydaje się lepszy :)


poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Sport po wegańsku

Dziś od samego rana słońce krzyczało przez okno, że trzeba czym prędzej zbierać się z domu. Dlatego też mając pierwszy od tygodnia wolny dzień, szybko wskoczyłam w ciuchy do ćwiczeń i poleciałam do parku :)

Dzień bez treningu jest dla mnie dniem straconym, postanowiłam więc, że w ramach dzielenia się różnymi aspektami mojego weganizmu, co jakiś czas będę wrzucać opisy swoich doświadczeń związanych z ćwiczeniem na diecie wegańskiej. Tak jak wspomniałam, w zeszłym tygodniu uczestniczyłam w treningu z Emilem z Vegan Workout i wykładzie o wegańskim żywieniu w sporcie, fajnie było spotkać ludzi z podobną zajawką i nie odpowiadać po raz kolejny na pytanie "a jak jako weganka uprawiająca sport dostarczasz sobie białko?" ;)
__________________________
Jeśli brakuje Wam pomysłów na to, jak ćwiczyć bez używania specjalistycznego sprzętu, proponuję mój dzisiejszy trening, do wykonania którego potrzebna jest tylko wyznaczona pętla do biegania (u mnie było to okrążenia pobliskiego jeziorka, ale równie dobrze można biegać po prostej) oraz schody, które posłużą jako "dopalacz" do komponentu cardio. Ustalamy tryb treningu (poniżej opcje) - na przemian będzie to bieg i schody. Wcale nie trzeba być wytrawnym biegaczem żeby włączyć tę aktywność do trenigów zwłaszcza, jeśli docelowo nie są one zorientowane bezpośrednio na osiągi w tej dyscyplinie - w poniższym przypadku dystans można wyznaczyć stosownie do możliwości i stopnia zaawansowania.

Na schodach każdorazowo wykonujemy: 
- szybkie wbiegnięcie (stajemy na każdym stopniu)
- zbieg
- wskakiwanie po schodach na prawej nodze 
- zbieg
- wskakiwanie na lewej
- zbieg
- wskakiwanie obunóż co drugi schodek (początkującym proponuję raczej pojedyncze skoki)
- zbieg
- wskakiwanie na przemian: szeroko (nogi jak do pajaca) i wąsko (nogi jak do przysiadu)
- zbieg
- wskakiwanie co trzeci schodek (tylko dla zaawansowanych)

I kolejny raz biegniemy wytyczony odcinek. Można albo zahaczać o każde napotkane (czy też wybrane) schody, albo wyznaczyć sobie interwały (wówczas potrzebny będzie timer np. w komórce) i wykonywać ćwiczenia przez określony odcinek czasu (np. minuta biegu i minuta schodów)

Proste, bez sprzętu i - jeśli się nie robi przerw - ostro dające się we znaki nogom. Po treningu oczywiście odpowiedni posiłek, u mnie shake bananowo-truskawkowy z porcją izolatu białka sojowego.



A na koniec (obowiązkowe!) rozciąganie na pobliskiej barierce:




...sportu po wegańsku :)

wtorek, 25 października 2011

Jak sobie upichcisz, tak się odżywisz


Ostatnio spotkałam pewną eks-wegankę, która wróciła do wegetarianizmu ze względu na problem z kolanem. Stwierdziła, że jej problem jest na pewno związany z dietą, no i lekarz oczywiście potwierdził te diagnozę zapisując dodatkowo żelatynę, którą to owa eks-weganka posłusznie spożywała (sic!). Oczywiście pewnie możliwe są sytuacje, w których organizm źle reaguje na dietę wegańską (albo inną), jednak moja praktyka i wyniki morfologii wskazują, że jak sobie upichcisz, tak się odżywisz. Czyli wszelkie zmiany w diecie naprawdę wpływają na funkcjonowanie organizmu - gdy miałam za mało żelaza wcinałam szpinak z kilkoma kroplami cytryny (bo witamina C przyspiesza wchłanianie żelaza) i po dwóch miesiącach morfologia wyszła idealnie. Początki bywają trudne, jednak tym, co najbardziej cenię w weganizmie jest (oprócz wymiaru etycznego, oczywiście) ŚWIADOMOŚĆ swojego ciała, wartości odżywczych jedzenia i staranność w komponowaniu składników diety. Nie chodzi o odmierzanie, liczenie, zapisywanie, ale myślenie, dopasowywanie i bycie kreatywnym :)
A teraz wrócę do eks-weganki i jej kolana. Od dwóch lat biegam, mam za sobą mnóstwo kilometrów, w tym maraton oraz... kontuzję kolana. Na własne życzenie, bo chciałam więcej niż mogłam w danym momencie :)
Kontuzji pozbyłam się ćwiczeniami (nie było łatwo!), do biegania wróciłam, weganizm w tym ani nie pomógł, ani nie przeszkodził. Na szczęście trafiłam też na świetnego rehabilitanta, który jedyne przyczyny usterki w mojej nodze widział w zbyt słabym mięśniu więc nie nasłuchałam się jak to rujnuję sobie zdrowie. Kazał regularnie ćwiczyć kolano i tyle.
A na fotografii najstarszy maratończyk Fauja Singh. Zaczął biegać dwadzieścia lat temu mając... ponad osiemdziesiąt lat! Dziś ma okrągłą setkę i biega nada. Jest weganinem, ale to chyba oczywiste :P