poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Sport po wegańsku

Dziś od samego rana słońce krzyczało przez okno, że trzeba czym prędzej zbierać się z domu. Dlatego też mając pierwszy od tygodnia wolny dzień, szybko wskoczyłam w ciuchy do ćwiczeń i poleciałam do parku :)

Dzień bez treningu jest dla mnie dniem straconym, postanowiłam więc, że w ramach dzielenia się różnymi aspektami mojego weganizmu, co jakiś czas będę wrzucać opisy swoich doświadczeń związanych z ćwiczeniem na diecie wegańskiej. Tak jak wspomniałam, w zeszłym tygodniu uczestniczyłam w treningu z Emilem z Vegan Workout i wykładzie o wegańskim żywieniu w sporcie, fajnie było spotkać ludzi z podobną zajawką i nie odpowiadać po raz kolejny na pytanie "a jak jako weganka uprawiająca sport dostarczasz sobie białko?" ;)
__________________________
Jeśli brakuje Wam pomysłów na to, jak ćwiczyć bez używania specjalistycznego sprzętu, proponuję mój dzisiejszy trening, do wykonania którego potrzebna jest tylko wyznaczona pętla do biegania (u mnie było to okrążenia pobliskiego jeziorka, ale równie dobrze można biegać po prostej) oraz schody, które posłużą jako "dopalacz" do komponentu cardio. Ustalamy tryb treningu (poniżej opcje) - na przemian będzie to bieg i schody. Wcale nie trzeba być wytrawnym biegaczem żeby włączyć tę aktywność do trenigów zwłaszcza, jeśli docelowo nie są one zorientowane bezpośrednio na osiągi w tej dyscyplinie - w poniższym przypadku dystans można wyznaczyć stosownie do możliwości i stopnia zaawansowania.

Na schodach każdorazowo wykonujemy: 
- szybkie wbiegnięcie (stajemy na każdym stopniu)
- zbieg
- wskakiwanie po schodach na prawej nodze 
- zbieg
- wskakiwanie na lewej
- zbieg
- wskakiwanie obunóż co drugi schodek (początkującym proponuję raczej pojedyncze skoki)
- zbieg
- wskakiwanie na przemian: szeroko (nogi jak do pajaca) i wąsko (nogi jak do przysiadu)
- zbieg
- wskakiwanie co trzeci schodek (tylko dla zaawansowanych)

I kolejny raz biegniemy wytyczony odcinek. Można albo zahaczać o każde napotkane (czy też wybrane) schody, albo wyznaczyć sobie interwały (wówczas potrzebny będzie timer np. w komórce) i wykonywać ćwiczenia przez określony odcinek czasu (np. minuta biegu i minuta schodów)

Proste, bez sprzętu i - jeśli się nie robi przerw - ostro dające się we znaki nogom. Po treningu oczywiście odpowiedni posiłek, u mnie shake bananowo-truskawkowy z porcją izolatu białka sojowego.



A na koniec (obowiązkowe!) rozciąganie na pobliskiej barierce:




...sportu po wegańsku :)

2 komentarze:

  1. ojej, najpierw musiałabym miesiącami trenować, żeby zaliczyć taki trening ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale nie! :) Zamiast biegu może być trucht lub nawet szybszy spacer, zamiast wskakiwania na schody spokojne wejścia - nawet z asystą poręczy. Moim punktem wyjścia, zanim zaczęłam regularnie ćwiczyć, był marszobieg, ale dzięki systematyczności przychodzą postępy! :)

      Usuń