wtorek, 30 kwietnia 2013

Zawieszona kawa, czyli jak w prosty sposób sprawić przyjemność



Słyszeliście o zawieszonej kawie? To społeczna inicjatywa polegająca na zamawianiu dodatkowej kawy, ciastka, posiłku, płaceniu i "zawieszaniu" czyli zostawianiu do wykorzystania przez kogoś, kto nie może sobie pozwolić na tę drobną przyjemność. Jak dokładnie to działa? Oto, co o akcji można przeczytać na jej stronie:


Siedzisz w kawiarni, jest Ci dobrze. Ale żeby dobrze było również innym, możesz ufundować poczęstunek innej osobie. Jak to zrobić? Kupujesz dwie kawy - jedną wypijasz sam, drugą "zawiesza się" dla nieznajomego, który zajrzy do kawiarni później. Kelner zaznacza to na tablicy. Potem ktoś inny, kto przychodzi do kawiarni, widzi "zawieszoną kawę" i może odebrać ją za darmo. Kreska na tablicy zostaje skreślona. Zamiast kawy można „zawiesić” herbatę, ciastko, sałatkę, itp.

To włoski zwyczaj zwany caffè sospeso, który być może przyjmie się w Polsce. To czysta bezwarunkowa przyjaźń –dzisiaj Ty częstujesz kogoś, jutro ktoś poczęstuje Ciebie.


Fajnie, prawda? :)
Zwyczaj wywodzi się z Włoch (dokładnie z Neapolu), historię inicjatywy można przeczytać TU, w Polsce zainicjował ją Aleksander Każurin, który na początku zaczął namawiać stołeczne kawiarnie do przyjęcia tego zwyczaju, następnie rozprzestrzenił akcję także na inne miasta. Moim zdaniem to naprawdę fantastyczny pomysł uczący prostej, bezinteresownej i codziennej życzliwości.


Lista polskich lokali, które biorą udział w akcji znajduje się TU
Facebook akcji w Polsce pod TYM linkiem.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Owocowy (5-cio minutowy) mus z bitą śmietaną kokosową

Psina mi choruje, więc nie za bardzo mam czas i ochotę na gotowanie (chyba, że dla niej właśnie). Przez ostatnie dni grane były głównie jabłka i banany, kawał złapanego w locie chleba razowego i resztka tofu - finezyjnie, jak widać. Nie mogę się doczekać sezonowych owoców a ponieważ na razie w sklepach królują wciąż nadpsute jabłka i drogie cytrusy, skłaniam się ku mrożonkom - dziś przygotowałam mus z mieszanki kompotowej z daktylami i mlekiem kokosowym. Bajecznie proste i smaczne.

Mus:

Paczka zamrożonej mieszanki kompotowej (śliwki, truskawki, wiśnie, czerwona i czarna porzeczka, agrest)
Pół szklanki mleka roślinnego
2-3 daktyle (jeśli chcemy bardziej słodką wersję)
Puszka mleka kokosowego

Zamrożone owoce zblendować z daktylami i mlekiem (jeśli mikser odmawia współpracy i umiera w trakcie rozdrabniania, można dolać więcej płynu), podawać z bitą śmietaną kokosową lub - jak w moim przypadku - po prostu łyżką mleka kokosowego bezpośrednio z puszki.




piątek, 26 kwietnia 2013

Zapiekanka z tofu z suszonymi pomidorami

W przeciwieństwie do P. i mojej baby sis nie jestem fanką makaronu. Oni mogliby go wcinać codziennie z minimalną wręcz ilością dodatków, dla mnie to zbyt zapychające danie (nie wydaje mi się też żeby było szczególnie obfitujące w składniki odżywcze), dlatego też z makaronów najchętniej zjadam sam sos :) 

Czasem staram się jednak zrobić coś z ulubionymi kluchami P., dziś przygotowałam zapiekankę z makaronu, tofu i pomidorów. To bardzo smaczne i niewymagające czasu ani wymyślnych składników danie. No dobra, dla mnie mogłoby się obejść bez makaronu ;)




Zapiekanka z tofu:

250 g makaronu 
2 kostki tofu naturalnego (po 300g)
puszka pomidorów
sól, pieprz i inne przyprawy (u mnie: oregano, słodka papryka, bazylia, czosnek, szczypta chilli)
2 łyżki tahini (opcjonalnie)
pół szklanki niesłodzonego mleka sojowego
klika suszonych pomidorów plus trzy trochę oliwy z zalewy

Makaron należy ugotować w wodzie z odrobiną oliwy i soli (powinien pozostać lekko twardy), tofu zblendować z mlekiem sojowym, puszką pomidorów, pastą tahini i przyprawami. Makaron należy wymieszać z ulubionymi przyprawami (będzie bardziej wyrazisty) i włożyć do naczynia do zapiekania, na nim ląduje warstwa tofu, na samym wierzchu układamy kilka pomidorów z zalewy i skrapiamy tofu oliwą od pomidorów (jest bardzo aromatyczna więc dodatkowo podkreśli smak). Całość wstawiamy do piekarnika nagrzanego do około 180 - 200 stopni i pieczemy aż tofu zrobi się lekko spieczone.





środa, 24 kwietnia 2013

Sałatka z cykorii z pomarańczą i orzechami

Są takie przepisy, które lubię dowolnie modyfikować tak, żeby otrzymywać coraz to nowe połączenia smakowe. Ale jest kilka takich, do których stale wracam w niezmienionej wersji, bo właśnie ze specyficznej kombinacji składników wynika ich wartość. Tak jest z sałatką z cykorii z pomarańczą i prażonymi orzechami, dość nietypowe zestawienie lekko gorzkiej cykorii i słodkiej pomarańczy jest naprawdę fantastyczne i często do niego wracam.




Sałatka z cykorii:

2 cykorie
1 pomarańcza
garść orzechów włoskich
oliwa
odrobina wody
sok z cytryny
sól
pieprz

Cykorię należy pokroić w dość cienkie paski, pomarańczę w cząstki. Pokruszone orzechy prażymy na suchej patelni, z oliwy, wody, soli, pieprzu i wody robimy dressing (używam wody, żeby sos nie był zbyt ciężki). Na cykorii układamy pomarańczę, posypujemy orzechami i bezpośrednio przed podaniem polewamy sosem. Bardzo prosta, ale zaskakująca bogactwem smaków propozycja, dla mnie świetnie sprawdza się jako samodzielny posiłek, za to P. woli ją z grzankami lub jako dodatek do obiadu.


poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Sport po wegańsku

Dziś od samego rana słońce krzyczało przez okno, że trzeba czym prędzej zbierać się z domu. Dlatego też mając pierwszy od tygodnia wolny dzień, szybko wskoczyłam w ciuchy do ćwiczeń i poleciałam do parku :)

Dzień bez treningu jest dla mnie dniem straconym, postanowiłam więc, że w ramach dzielenia się różnymi aspektami mojego weganizmu, co jakiś czas będę wrzucać opisy swoich doświadczeń związanych z ćwiczeniem na diecie wegańskiej. Tak jak wspomniałam, w zeszłym tygodniu uczestniczyłam w treningu z Emilem z Vegan Workout i wykładzie o wegańskim żywieniu w sporcie, fajnie było spotkać ludzi z podobną zajawką i nie odpowiadać po raz kolejny na pytanie "a jak jako weganka uprawiająca sport dostarczasz sobie białko?" ;)
__________________________
Jeśli brakuje Wam pomysłów na to, jak ćwiczyć bez używania specjalistycznego sprzętu, proponuję mój dzisiejszy trening, do wykonania którego potrzebna jest tylko wyznaczona pętla do biegania (u mnie było to okrążenia pobliskiego jeziorka, ale równie dobrze można biegać po prostej) oraz schody, które posłużą jako "dopalacz" do komponentu cardio. Ustalamy tryb treningu (poniżej opcje) - na przemian będzie to bieg i schody. Wcale nie trzeba być wytrawnym biegaczem żeby włączyć tę aktywność do trenigów zwłaszcza, jeśli docelowo nie są one zorientowane bezpośrednio na osiągi w tej dyscyplinie - w poniższym przypadku dystans można wyznaczyć stosownie do możliwości i stopnia zaawansowania.

Na schodach każdorazowo wykonujemy: 
- szybkie wbiegnięcie (stajemy na każdym stopniu)
- zbieg
- wskakiwanie po schodach na prawej nodze 
- zbieg
- wskakiwanie na lewej
- zbieg
- wskakiwanie obunóż co drugi schodek (początkującym proponuję raczej pojedyncze skoki)
- zbieg
- wskakiwanie na przemian: szeroko (nogi jak do pajaca) i wąsko (nogi jak do przysiadu)
- zbieg
- wskakiwanie co trzeci schodek (tylko dla zaawansowanych)

I kolejny raz biegniemy wytyczony odcinek. Można albo zahaczać o każde napotkane (czy też wybrane) schody, albo wyznaczyć sobie interwały (wówczas potrzebny będzie timer np. w komórce) i wykonywać ćwiczenia przez określony odcinek czasu (np. minuta biegu i minuta schodów)

Proste, bez sprzętu i - jeśli się nie robi przerw - ostro dające się we znaki nogom. Po treningu oczywiście odpowiedni posiłek, u mnie shake bananowo-truskawkowy z porcją izolatu białka sojowego.



A na koniec (obowiązkowe!) rozciąganie na pobliskiej barierce:




...sportu po wegańsku :)

czwartek, 18 kwietnia 2013

Wiosna!

I pierwsze lody wciągnięte na ławce w parku :)







Wreszcie bez zimowych trepów!




No i o 20.00 jest wciąż jasno :)



BTW: We wtorek byłam na treningu i wykładzie o wegańskim żywieniu a uprawianiu sportu -  prowadzonych w ramach Tygodnia Weganizmu; Oba spotkania świetnie - relacja w następnej nocie!

piątek, 12 kwietnia 2013

Pasta z pestek dyni z rzeżuchą i pieczone jabłka


Kilka dni temu w spożywczaku zapytałam, ile kosztuje papryka - "22 zł za kilogram". Wzięłam ogórka. Warzywa drogie, część z nich nie przypomina w smaku absolutnie niczego (jak się zamknie oczy to naprawdę trudno się zorientować po fakturze, co ma się w ustach) - uroki naszej strefy klimatycznej... 

A w oczekiwaniu na truskawki - pamiętacie, że istnieje coś takiego? ;) - jakoś trzeba sobie radzić, więc postawiłam na kiełki. W ostatnich tygodniach robiłam z soi, ciecierzycy, teraz przyszła pora na rzeżuchę. Znienawidzona przez większość dzieci, dla dorosłych często stanowi jedynie ozdobę na wielkanocny stół. A przecież rzeżucha (czyli pieprzyca) zawiera mnóstwo składników odżywczych.

Wystarczy kilka dni, by wyrosły nam zielone kiełki - ja ze swoich zrobiłam pastę z pestek dyni.


Wartości odżywczeJednostkaKiełki pieprzycy (100g)
Wartość energetycznakcal32
Białkog2.60
Tłuszczg0.70
Węglowodanyg5.50
Składniki mineralneJednostkaKiełki pieprzycy (100g)
Wapńmg81.00
Żelazomg1.30
Magnezmg38.00
Fosformg76.00
Potasmg606.00
Sódmg14.00
Cynkmg0.23
Miedźmg0.17
Manganmg0.553
Selenµg0.9

WitaminyJednostkaKiełki pieprzycy (100g)
AIU6917
Cmg69.00
Tiamina (B1)mg0.080
Ryboflawina (B2)mg0.260
Niacyna (B3)mg1.000
Kwas pantotenowy (B5)mg0.242
B6mg0.247
Kwas foliowy (B9)µg



A zatem pora na rzeżuchę!



Pasta z pestek dyni z rzeżuchą:

Namoczoną przez garść pestek dyni należy zmiksować z łyżką oliwy, odrobiną wody (jeśli masa będzie zbyt zbita) i rzeżuchą. Do pasty dodajemy świeżo zmielony czarny pieprz i sól. Na śniadanie przygotowałam jeszcze hummus i zrobiliśmy z P. sałatowe wrapsy - do liścia sałaty wrzucaliśmy dowolne składniki ze zdjęcia, smarowaliśmy dwiema pastami. Pycha!






A do kawy: jabłka - wydrążone (psy ze smakiem zjadły wnętrzności) i napełnione przecierem z jagód (bez cukru, pozostałości z lata). Po 40 min w piekarniku na stole wylądował świetny i bardzo prosty deser.