niedziela, 22 lipca 2012

Mus z jagód i malin pod kokosową pierzyną



Dziś w repertuarze: na cieplejsze dni galaretka z jagód, malin z bitą śmietaną kokosową. Proste, ale efektowne i bardzo smaczne!
Potrzebne będą:

Maliny
jagody
fruktoza
agar
puszka mleka kokosowego (polecam KIER, super kremowe, poniżej 5 zeta)

Jagody i maliny blendujemy w oddzielnych miskach, do każdej z nich dosypujemy po łyżce fruktozy i rozpuszczony w gorącej wodzie agar (według przepisu na opakowaniu). Do owoców dodałam po 3/4 szklanki wody, żeby bardziej przypominały przecier niż torebkową galaretkę. Energicznie mieszamy i wlewamy do szklanych naczyń (coś dla oka!) warstwę malinową. Wstawiamy do lodówki i jak mus stężeje dolewamy wersję jagodową. Puszkę mleka kokosowego, która odstała swoje w lodówce (czyli minimum kilka godzin) przekładamy przed samym podaniem albo łyżką bezpośrednio na mus, albo jeśli efekt estetyczny ma być bardziej wysublimowany, do woreczka foliowego, z którego odcinamy róg i wyciskamy fantazyjną pierzynkę kokosowej śmietany na wierzch deseru. :)





wtorek, 10 lipca 2012

Obiad za mniej niż 10 złotych, czyli tani weganizm cd.





Dzisiejszy wpis jest kolejnym z cyklu - weganizm nie jest drogi. Prezentowany obiad to gotowe falafle polskiej firmy "Wegetarianin", którą mogę szczerze polecić za ten i kilka innych wegańskich produktów, które przydają się gdy nie ma czasu na dłuższe posiedzenia w kuchni. Oprócz falafli na stole pojawiły się ziemniaki i sałatka z pomidorów. Prosty, szybki obiad, którego koszt prezentuje się następująco:

Falafle - 4.50 paczka (około 20 kuleczek)
Ziemniaki - 0.80 groszy za kilogram
Pomidory (bazarowe) - 5 złotych za kilogram, a obiad poszło pół kilo.
Razem: 7.80 za dwie osoby, czyli 3.90 na osobę!
Można? ;)

ps. Zainspirowana wpisami pod ostatnim postem, gdzie wiele osób pisało, że jeden z zasadniczych zarzutów wobec weganizmu to czasochłonność i kosztowność, czy nie machnąć jakiejś międzyblogowej akcji "Tanio, szybko i wegańsko", co o tym myślicie?


środa, 4 lipca 2012

Weganizm wcale nie jest drogi, czyli dlaczego kupuję na bazarach



Wśród tych, którzy odżywiają się w mainstreamowy sposób pokutuje przekonanie, że dieta wegańska jest niezwykle kosztowna, a przygotowanie posiłków z jakiejś tajemniczej przyczyny zajmuje dwa razy więcej czasu niż zrobienie "normalnego jedzenia". Bardzo często spotykam się ze stwierdzeniem "to nie dla mnie, nie mam na to czasu", albo "co ty właściwie jesz" sugerujące, że wegańskie produkty są niemalże nieosiągalne, trzeba godzinami ich poszukiwać żeby w końcu i tak napchać się trawą ;)

Dzisiejszy post jest pierwszym z dłuższej serii, w której postaram się pokazać, że wegańskie jedzenie nie musi być drogie, wystarczy wyostrzyć zmysł obserwacji i... wybrać się na pobliski bazar. To właśnie tam można dostać mnóstwo warzyw i owoców w bardzo dobrych cenach (hipermarkety niech się schowają!), a na lokalnych przecenach dopaść takie rarytasy jak powyższe jogurty z krótką datą ważności (było ich z sześć - wzięłam wszystkie).

Bilans wczorajszych zakupów wygląda następująco:

Karton bananów - 18 kg po 1.5 (!) = 27 zeta
6 jogurtów = około 6 złotych.

Banany zostały rozparcelowane na shake'i, lody (zamrażalnik wypchany bananami to jest to!), a część została nieprzetworzona, żeby były pod ręką do wcinania. Przy okazji okazało się, że jeden z moich psów uwielbia banany! :) 
Go vegan!