wtorek, 17 kwietnia 2012

RAW WEEK_05_06_07




No to właśnie mija mój ósmy dzień na surowo. Na razie wrzucam kilka zdjęć co ciekawszych przysmaków, w wolnej chwili wrzucę przepisy :) Na pierwszym planie bananowo-truskawkowe lody, poniżej jeszcze jedna wersja Rawsianki ;)


No i absolutny hit - raw brownies z tego przepisu wg Food porn vegan style. Naprawdę jest to dużo smaczniejsze ciacho, niż murzynki, babki i inne mączne stwory ;) Mega czekoladowe i przy okazji ma  smak, który nie ujawnia swych tajemnic od razu - nuta cynamonu, lekka, nienarzucająca się słodycz, wanilia, wreszcie orzechowo-kokosowy posmak. Na zdjęciach w trakcie nakładania polewy - żeby było widać dolną warstwę :)




Dziś zrobiłam też pierwszy pod pięciu dni trening i czuję się fantastycznie - mnóstwo energii i wcale nie czuję się słabsza :) Mam zamiar wprowadzić na razie zasadę 80/20, gdzie osiemdziesiąt procent to surowizna, a dwadzieścia przetworzone jedzenie. Z pieczywa tylko pumpernikiel, albo razowy chleb (ale mam nadzieję, że nauczę się wkrótce robić witariańskie pieczywo), chodzi mi przede wszystkim o uwzględnienie mleka sojowego, roślin strączkowych i filiżanki kawy. Tak, są rzeczy, z których za cholerę nie chcę zrezygnować. Zabierzcie mi zupy, falafle, nawet gotowane ziemniaki, ale zostawcie kawę! Dobra, lekko dekadencki akcent musi być. 

A na koniec naleśniki z żytniej pełnoziarnistej mąki z warzywami - to dla P.



sobota, 14 kwietnia 2012

RAW WEEK_04 czyli owsianka na surowo plus tarta dla tych, co gotują


Muszę więcej kombinować z potrawami, bo dziś weszłam do kuchni i trochę obłędnym wzrokiem zaczęłam się rozglądać za czymś do zjedzenia, co nie byłoby bananem, jabłkiem albo sałatką :)

Sałatka z roszponki, rukoli z olejem arachidowym,
słonecznikiem, pomidorami i oliwkami.

Brak wprawy jak sądzę, bo powinnam mieć kilka miseczek z moczącymi się orzechami, słonecznikiem itp. żeby w chwili głodu szybko zrobić pastę, czy mleko do płatków, ale właśnie zamierzam naprawić błąd.
Dobre jest przynajmniej to, że rozglądając się za przekąską nadal nie ciągnie mnie do słodyczy, chleba. Raczej wciągnęłabym gotowane ziemniaki, albo marchewkę z groszkiem...
Koniec marudzenia, zamiast tego zjadłam pyszną owsiankę:

1 łyżka migdałów
1 łyżka wiórków kokosowych (najlepiej surowych)
2 łyżki płatków owsianych
3 truskawki
pół banana
cynamon
wiórki kokosowe do posypania.

Owoce, migdały i wiórki zalewamy 1/3 szklanki wody i zostawiamy na kilka godzin - u mnie ostatnią godziną owsianka spędziła w lodówce, miałam ochotę na coś zimnego. Miksujemy (ja zostawiłam trochę "nierówności" bo lubię, jak jedzenie ma wyraźną strukturę), posypujemy wiórkami i cynamonem, można wrzucić kilka owoców. Pycha!



A dla mojego P. tarta - podobno dobra, przyprawy i tym razem dodawałam zdając się tylko na mój nos :)

1 opakowanie ciasta francuskiego
2 cukinie
3 pomidory
zielone oliwki
suszone pomidory w oleju
oliwa
cebula
sól, pieprz, oregano, chilli, sproszkowane pomidory (niekoniecznie)
2 łyżki pasty z bakłażana (opcjonalnie)

Ciastem wykładamy foremkę, na oliwie podsmażamy posiekaną cebulę, i startą na tarce o grubych oczkach cukinię (bez obierania). Po 10 minutach dodajemy obrane pomidory i dusimy jeszcze chwilę wrzucając garść oliwek i solidnie wszystko przyprawiając. Warzywa przekładamy na ciasto, kładziemy na wierzch kilka pomidorów, całość smarujemy olejem ze słoika. Pieczemy około pół godziny w 180 stopniach.

piątek, 13 kwietnia 2012

RAW WEEK_03 a dla niesurowych zapiekanka z brokułami


Kolejny dzień na surowo upłynął mi pod znakiem soków i shake'ów, wciągnęłam również sałatkę z rukoli z awokado i pomidorami, więc nic ciekawego się nie zadziało. Nie mam w ogóle ochoty na słodycze, za bułami jakoś na razie też nie tęsknię, więc może uda się część nawyków pociągnąć znacznie dłużej, niż tydzień. Tym bardziej, że nie zanotoałam żadnego spadku energentycznego, nie męczy mnie też żaden ból głowy, co niekiedy zdarzało mi się przy oczyszczających projektach, piciu samych soków czy całkowitej głodówce. Może organizm jest trochę bardziej przyzwyczajony do moich ekscesów i lepiej sobie radzi? Mam nadzieję :)

Za to dla P. zrobiłam zapiekankę z różnych rzeczy, które jakoś nie mogły doczekać się na swoją kolej i zaczynały się powoli psuć, krzycząc "teraz albo nigdy!", przerobienie ich na zapiekankę to był strzał w dziesiątkę :)

Zapiekanka z brokułami

Wysmarowaną oliwą blachę wykładamy, w podanej kolejności, pokrojonymi w plastry:
ziemniakami (posypujemy rozmarynem i odrobiną soli)
pieczarkami (smarujemy je oliwą)
cukinią
zblanszowanymi brokułami (czyli kilka sekund we wrzątku)
Na wierzch idzie sos ze słonecznika (podobny do tego, ale bez odsączania, z paroma orzechami, które miałam pod ręką, czarnym pieprzem, solą i ostrą papryką). Przed włożeniem zapiekanki na około 30 minut do piekarnika, całość posmarowałam jeszcze odrobiną oliwy, żeby warzywa nie wyschły i posypałam je sproszkowaną papryką.

środa, 11 kwietnia 2012

Pesto D.I.Y., makaron z cukinii (RAW WEEK_02)


No i proszę, mój organizm jest mądrzejszy, niż mi się wydaje. Myślałam, że będę ciągle chodzić głodna (nie dlatego, że warzywami nie można się najeść, raczej chodziło mi o psyche), z uporem wzdychać do gotowizny i czekolady, a tu nic! Kolejny dzień rozpoczęty od shake'a na zielono, po drodze sok warzywny, trochę podjadania rukoli, oliwek, papryki, później jabłko, a teraz przepyszny makaron z cukinii z domowym pesto. Zapach bazylii nieziemski, a cukinia sprawdza się doskonale jako zastępnik makaronu, na pewno będę częściej wykorzystywać ją w tej formie tym bardziej, że nie jestem wielką fanką tradycyjnych kluch :)


Pesto i makaron z cukinii:

Garść świeżej bazylii
garść orzeszków piniowych
ok. 1/4 szklanki oliwy z oliwek
ząbek czosnku
sól, pieprz

1 cukinia

Wszystkie podane składniki (oprócz cukinii) miksujemy, doprawiamy solą i pieprzem według uznania. Cukinię dokładnie myjemy i na tarce o grubych oczkach staramy się zetrzeć jak najdłuższe nitki - po miseczce na osobę. Można użyć noża do obierania warzyw (niektórzy posiadają nawet specjalną maszynkę do cięcia warzyw w cienkie, długie paseczki), ja zastosowałam tarkę :)
Dodajemy pesto i wcinamy (sos jest mocno aromatyczny i ma intensywny smak, więc u mnie wystarczyła jedna łyżka).

A to pesto w słoiczku, czeka na moją siostrzyczkę :)


Na dobry początek - fattusz (czyli RAW WEEK_01)


Fattusz, jedna z moich ulubionych sałatek, niezwykle popularna w krajach Bliskiego Wschodu. Zwykłe warzywa w niezwykłej oprawie, którą stanowi sos z dodatkiem soku z cytryny. Banalne, a smak cudowny. Oryginalnie podaje się ją z pokrojoną pitą, u mnie w wersji solo :)

Fattusz

pęczek pietruszki
czerwona papryka
pomidor 
pół ogórka
sól
pieprz (dobry! Najlepiej świeżo mielony, świetnie smakuje Prymat)
oliwa
sok z cytryny
ewentualnie pieprz cytrynowy (tym razem nie miałam, skończył się)
odrobina wody

Pietruszkę i pozostałe warzywa należy bardzo drobno posiekać, polać sosem przygotowanym z oliwy, pieprzu, soli, soku z cytryny (nie żałować). Ja dodaję jeszcze trochę wody, bo lubię lekkie sosy :)
Niesamowite, jak sok z cytryny wydobywa smak warzyw :)

cdn...

wtorek, 10 kwietnia 2012

Tydzień RAW i przepis na witariańską szarlotkę

Dziś na tydzień przechodzę na surową dietę wegańską, dzień zaczęłam od shake'a z truskawek, banana, pomarańczy i wody, do pracy robię wersję szpinakowo-jabłkową. Wieczorem spróbuję opracować sobie menu na kilka dni - nie mam żadnego urządzenia do podsuszania żywności, a żeby nie pić samych soków, trzeba włożyć trochę energii w przygotowania, namoczyć orzechy, zrobić zakupy, zastanowić się, jakie przepisy wykorzystać :)
Na pewno spróbuję surowego spaghetti z cukinii, które króluje na witariańskich blogach, w planach mam też kotlety z ziaren i ciasteczka kokosowe, a co! :)
Mam nadzieję, że mój organizm trochę się przeczyści, a przy okazji pozbędę się kilku niechcianych nawyków żywieniowych (czytaj: zamiłowania do buł!)
Postaram się codziennie zdać relację, jak idzie, trzymajcie kciuki za silną wolę ;)

Co do szarlotki: przepis został znaleziony w nieocenionym necie i jest to NAPRAWDĘ fantastyczne ciacho bez mąki, pieczenia itp. Z mojego punktu widzenia minusem jest konieczność przygotowania składników sporo wcześniej - trzeba moczyć orzechy i migdały nawet do dwóch dni, ale może mój tydzień raw nauczy mnie cierpliwości i pokory przy przyrządzeniu jedzenia.
Najpiękniejszym składnikiem ciasta jest miłość :) Trzeba dodać szczyptę przy ugniataniu spodu ciasta, a - jak twierdzi Pani z filmu - ono odda później dobrą energię! 
Polecam wypróbowanie, jest świetne.


niedziela, 8 kwietnia 2012

Święto Wiosny...

...uczczone witariańskim jabłecznikiem:


Czekoladkami z marcepanem, kremem karmelowym i pomarańczą - D.I.Y.



I filmem z moim ulubionym Edwardem Nortonem.
A jak u Was? :)

środa, 4 kwietnia 2012

My love has got no power - he's got his strong beliefs

Ostatnio przekonuję jednego z moim kumpli do przejścia na weganizm, a przynajmniej na wegetarianizm.
Facet jest już blisko, jest otwarty, rozumie argumenty i miał już w życiu kilka wegetariańskich epizodów i chyba brakuje mu po prostu silnej woli i kogoś, kto będzie go motywował. Mam nadzieję, że mu się uda.

Przy okazji zaczęłam się zastanawiać, czy obecnie byłabym w stanie związać się z kimś, kto wciąga zwierzęta i dziś moja odpowiedź brzmi: nie. Wiem, że łatwo gdybać, a jak do akcji wkracza życie, decyzje nie przychodzą już tak łatwo, ale nie wydaje mi się, żebym mogła zaakceptować sytuację, w której idę do warzywniaka po swoje żarcie, a za chwilę wchodzę do mięsnego (rzygać mi się chce, jak widzę, czuję zapach, nie mówiąc o włażeniu do środka) i biorę łopatkę. 
Dla mnie przypomina to taki układ: mam czarną skórę i jestem w związku z rasistą. Ale może to zbyt radykalne spojrzenie.
Ciekawa jestem, co o tym sądzicie, czy taka różnica w światopoglądzie, no bo de facto nie chodzi przecież o sam akt jedzenia, ale pewną postawę wobec rzeczywistości, byłaby dla Was do zaakceptowania? I jak sobie wówczas radzić? Wiercenie komuś dziury w brzuchu i stawianie ultimatum też nie jest najrozsądniejszym wyjściem i na pewno nic dobrego z takich akcji nie wyniknie.

Jednym z powodów, dla których zdecydowałam się założyć blog, była chęć bycia wreszcie wśród ludzi, którzy nie pytają co chwila "to co Ty jesz?", nie patrzą jak na niegroźnego świra mijając mnie na demonstracji w obronie zwierząt, albo mają w dupie, co tak naprawdę ode mnie usłyszą kiedy pytają o weganizm, bo teksty o gatunkowizmie są dla nich śmieszne i równie głupawe, jak historia o wróżkach.

Wiem, że zamykanie się we własnym, wegańskim świecie nie ma sensu i nie uda mi się nic zdziałać, jeśli stworzę hermetyczną klatkę, jednak coraz bardziej wkurza mnie spędzanie czasu wśród ludzi, którzy w ogóle nie chcą zmieniać niczego w swoim życiu, których nie interesuje, co się dzieje nawet po drugiej stronie ulicy - dopóki im samym jest wygodnie i mogą rzeczywistość bezrefleksyjnie brać, zużywać, wyrzucać.