poniedziałek, 30 grudnia 2013

2014

Czego życzycie sobie i innym w 2014 roku?

Sobie życzę:

Spokoju.


Miejsca, które jest azylem niezależnie od okoliczności. 
Nawet, jeśli tą przestrzenią jest tylko obecność kogoś.







Bycia z samą sobą w dobrych relacjach.






Umiejętności wypatrywania wśród nawału bzdur rzeczy naprawdę ważnych.





Aktywizmu :)








 Bo chyba zima nie może trwać wiecznie. 



A całej reszcie świata życzę dobrych wyborów.




Zrozumienia, że nie jesteśmy sami.




Kierowania się prostymi zasadami, bo mimo całego skomplikowania świata, 
pewne rzeczy są naprawdę proste.



Świadomości.



I odwrócenia proporcji.


czwartek, 26 grudnia 2013

Prezenty do jedzenia

Prezenty hand made to mój ulubiony typ. I takie, które w opakowaniu mają jakiś bajer (w tym roku najbardziej zauroczyła mnie mała czerwona kokardka i pomysły mojej baby sis, bezapelacyjnie wygrywającej w tej konkurencji).

I lubię dostawać rzeczy do jedzenia. Może dlatego, że kojarzą mi się z dzieciństwem i zagranicznymi paczkami przysyłanymi w czasach, kiedy raz na jakiś czas, ściskając w kieszeni monetę, leciałam z wypiekami na twarzy po gumę Donald do pobliskiego warzywniaka. Każda czekolada otrzymana w czasie świąt była przez mnie celebrowana po kawałku przez co najmniej tydzień, a metalową puszkę w kształcie czerwonej budki telefonicznej (po cukierkach) mam do chwili obecnej.

Podobnie myślę dziś o wegańskich słodyczach, wciąż słabo dostępnych lub (jeśli nie są to przypadkowo wegańskie produkty z marketów) kosztujących majątek. Z każdego batonika cieszę się jak świr nawet, jeśli zwykle staram się unikać niezbyt zdrowych słodyczy i sama nie kupiłabym np. żelkowych świderków z M&S.










Dostałam też chleb esseński, ale jest tak paskudny, że zupełnie nie wiem, czym go reanimować! :D

I marzenie każdego wegańskiego kucharza - mega mocny blender. Prawie urywa rękę (i jeszcze do tego pięknie świeci na niebiesko!) więc jest szansa, że przetrwa najtrudniejsze starcia z orzechami i mrożonymi owocami :)

wtorek, 24 grudnia 2013

Święto wiecznej Miłości

źródło


Kiedy byłam dzieciakiem nadchodzące święta kojarzyły mi się z czymś niezwykłym. Nigdy specjalnie religijnym, ale z czasem, który bez wahania określiłabym jako wkraczanie sacrum w tok codziennego życia. 

Będąc dorosłą (cóż za okropne słowo!) i definiująca metafizykę zupełnie inaczej, widzę w nim raczej zimowe przesilenie i moje małe święto wiecznie odradzającej się miłości. Kiedy wszystko dookoła umiera i wydaje się pozbawione życia, czy może być lepsza chwila na przypomnienie sobie o jej uzdrawiającej sile...? Na zastanowienie się czym tak naprawdę wypełniamy swój czas, czy potrafimy się nią dzielić i codziennie żyć z przeświadczeniem, że tylko ona daje prawdziwą siłę... 

...

Życzę każdemu żeby mimo uśmiercającej wszystko wokół - a nierzadko także w środku nas samych -  zimy, zawsze równie silne było to trudne przeczucie, że ona się odrodzi. Nawet jeśli przyjdzie do nas w zupełnie innej postaci...




Lids that close and time that slows the rapid eye
There is no dreaming in the grave
You'll never look into those eyes again
In this world, In this world

So bend your head
The way that flowers bend their heads
I'll pour upon it my love like rain

Bend your head
The way that flowers bend their heads
Love has died
But love is gonna live again


People change and they turn strange and so will I
It makes no odds how we behave
We'll never work out how to live in peace 

In this world, With this world

So bend your head
The way that flowers bend their heads
I'll pour upon it my love like rain
Love has died but love is gonna live again
I'll pour upon it my love like rain

In a place where flowers rot and die
In a place where truth lies down and shacks up with the lie
There is still you, There is still you
And longer than this life gives life to you

Bend your head
The way that flowers bend their heads
I'll pour upon it my love like rain


Love has died but love is gonna live again
I'll pour upon it my love like rain
My love like rain, My love like rain, My love like rain


źródło

wtorek, 17 grudnia 2013

Surowa szarlotka o zapachu zimy


Przepięknie pachnące (moje ulubione!) połączenie: cynamon i jabłka. Przełamane kwaskowatym smakiem żurawiny i goryczą orzechów włoskich. Do tego działające rozgrzewająco: świeżo zmielone goździki i imbir. Ciepło. Największy nieobecny zimy.




Surowa szarlotka o zapachu zimy (przepis na 4 porcje)


Kruszonka:

Pół szklanki orzechów włoskich
Pół szklanki zmielonych migdałów
Kilka świeżych daktyli (lub suszonych, namoczonych wcześniej w wodzie)
Szczypta soli
Łyżeczka oleju kokosowego (jeśli takowego brak, dodajemy odrobinę dowolnego płynnego oleju żeby masa się nie przyklejała do naczynia)

Wszystkie składniki zblendować, trochę orzechów włoskich wrzucić dopiero pod koniec miksowania (żeby w masie zostały większe, wyczuwalne kawałki). Kruszonką wykleić cztery kokilki, kawałek ciasta zostawić do posypania wierzchu.

Masa jabłkowa

4 jabłka
Dwie łyżki żurawiny
Kilka świeżych daktyli (lub suszonych, namoczonych wcześniej w wodzie)
Cynamon (świeżo zmielony)
Łyżeczka soku z cytryny
Zmielone goździki
Szczypta imbiru


Obrane jabłka pokroić na kawałki, dwa z nich zblendować z resztą składników, na sam koniec dorzucić kolejne dwa owoce i jeszcze chwilę miksować. Masę jabłkową przełożyć na warstwę kruszonki i posypać pozostawionym ciastem. Gotowe.


niedziela, 8 grudnia 2013

Chromoterapeutyczna zupa z marchwi, pomarańczy i imbiru

Zupa z machewki. Moje pierwsze kulinarne posunięcie od ponad miesiąca. Ciężki listopad przeturlany na kiściach bananów i maśle orzechowym. 

Wreszcie śnieg za oknem. Potrzebuję czegoś rozgrzewającego, kolorowego i niewymagającego.






Chromoterapeutyczna zupa z marchwi (przepis na dwie porcje):

3 nieduże marchewki
1 cebula
Sok z jednej pomarańczy
Kawałek imbiru
Kubek bulionu (użyłam gotowca bez świństw w składzie)
oliwa, tymianek, sól, świeżo zmielony czarny pieprz, oliwa
Drobno posiekana natka pietruszki
Dwie łyżki mleka kokosowego (trzymanego w lodówce)

Marchewkę i cebulę siekamy, imbir ścieramy na tarce. Na łyżce oliwy podsmażamy marchew, następnie dodajemy cebulę, imbir, tymianek. Po chwili przekładamy warzywa do garnka, zalewamy sokiem z pomarańczy i wywarem z warzyw, gotujemy i miksujemy na krem. Przyprawiamy solą&pieprzem. Podajemy z łyżką gęstego mleka kokosowego i odrobiną natki.



______________
Do tego zepsuty aparat, brzydkie zdjęcia, kolor marchewki zupełnie nie ten co na talerzu... Ech...