Choć pogoda nadal sugeruje, że listopad się przedłuża. Nie ma co narzekać, do -25 nie tęsknię. Już teraz jest mi ciągle za zimno, a wychodzenie z domu w półmroku i powrót w podobnej scenerii średnio cieszą.
Dlatego rozgrzewam się zupą. Ostrą, paprykową, niewymagającą godzin w kuchni. A dzięki dodanej harissie można zrobić cały garnek i spokojnie trzymać kilka dni bez obaw, że się zepsuje.
Zupa z papryki
Po jednej: żółtej, zielonej i czerwonej papryce
Pół opakowania przecieru pomidorowego z kartonika (lub pomidorów w puszce)
2 marchewki, pietruszka, kawałek pora, pół selera(a jeśli kompletnie nie mamy czasu, pół opakowania mrożonej włoszczyzny)
Centymetr startego imbiru
Płaska łyżeczka harissy
Sól, czarny pieprz
Oliwa
Łyżka wegetariańskiego bulionu/kostka roślinnego, bez żadnych świństw w składzie.
Podprażone na suchej patelni orzechy włoskie
Garść rukoli
Warzywa pokroić na dość duże kawałki (zupa będzie miksowana, więc nie trzeba równej kostki), zagotować w litrze wody. Kiedy zmiękną dorzucić pomidory, 2 łyżki oliwy i bulion, imbir. Gotować jeszcze 10 minut, odstawić żeby trochę przestygła. Dodać harissę (proponuję na początek 1/4 łyżeczki i sprawdzić, czy jest moc), czarny pieprz, sól. Zmiksować na gładko. Przed podaniem podgrzać, posypać prażonymi orzechami włoskimi i rukolą.
____________________________________
A co się działo jesienią?
To było już chwilę temu, ale dopiero teraz miałam czas przejrzeć zdjęcia: pierwszy bieg wegański w Warszawie i - odbywający się nieopodal trasy biegu - targ z wegańskim jedzeniem/kosmetykami/ubraniami.
Dobra, pochwalę się. Na 180 kobiet biorących w biegu byłam w pierwszej czterdziestce. |
Zestaw z mety: w małym pojemniku czekoladowy uzupełniacz energii. Dostawała go pierwsza dwusetka biegaczy, więc radość podwójna. |
Bieg zaledwie 10-cio kilometrowy, ale trasa miejscami wymagająca. Po pętli (czego szczerze nie znoszę), chwilami po schodach/kocich łbach. |
Jedna z lepiej zaprojektowanych ulotek jakie znam. "Przenieś zwierzę w lepsze miejsce" i odklejany pies z danymi fundacji. |
Czekolada z bajerami |
Trafiłam w Warszawie na sushi bar, gdzie DUŻY zestaw vegan kosztuje 20 zeta. |
Świeże oliwki prosto z Turcji, prezent od sis <3 Teraz pozostaje już tylko czekać na kolejny sezon biegowy i truskawki... |
O, szkoda że się nie widziałyśmy!
OdpowiedzUsuńKrem paprykowy to jede z moich ulubieńców, lubię do niego dodawać też mleko kokosowe.
Szkoda! Ale to nasz nie ostatni wspólny bieg jak sądzę :)
UsuńPrzed wiosną trzeba się na jakiś zgadać. Koniecznie!