poniedziałek, 2 września 2013

Wegańskie zakupy

Zginęłam w sierpniu. Z różnych powodów nie miałam głowy ani do kulinarnych eksperymentów, ani regularnego sprawdzania, co się dzieje u reszty wegańskiego świata. Teraz powoli nadrabiam zaległości i wracam do szukania bardziej wymyślnych dań niż rukola z pomidorem i jabłka. W międzyczasie w różnych sklepach trafiłam na nieznane mi dotąd wegańskie produkty, wrzucam moje znaleziska, może komuś się przydadzą.

Biodegradowalny płyn do mycia w cenie znacznie bardziej przystępnej niż wszelkie inne specyfiki z różnych eko sklepów. Firma produkująca na Węgrzech, za chwilę otwiera fabrykę w Polsce. W odpowiedzi na mojego maila o to, czy środki są roślinne/testowane na zwierzętach, otrzymałam taką informację:

"W odpowiedzi na Pani pytanie informuję uprzejmie, że produkty Cleaneco nie są testowane na zwierzętach - na żadnym z etapów produkcyjnych. Nie byłoby to w zgodzie z naszą filozofia i wartościami, którymi kieruje się nasza firma. Natomiast mamy pewność, że substancje te nie są szkodliwe ani dla ludzi ani dla zwierząt".



W warszawskim Sezamie znalazłam kilka produktów firmy, której do tej pory nie znałam, inne wyroby można znaleźć na stronie producenta.




Formy do pieczenia z materiałów nadających się do recyklingu. Kupione na przecenie, więc łup tym bardziej cenny. 


Dobrze sprawdzające się na wyjazdach kotlety z bulguru z Rossmanna. W składzie nie ma świństw, wystarczy dodać wodę i uformować kotlety.


Różane, polskie mydło bez składników pochodzenia zwierzęcego, nietestowane. Duża kostka w papierowym opakowaniu za przystępną cenę. Pięknie pachnie!



Tureckie ciastka z płynnym kremem czekoladowym w środku. Fantastyczne, choć kaloryczne jak diabli. Kupione w pawilonie z turecką żywnością (mnóstwo świetnych produktów, część droga, ale czasem warto zaszaleć - bardzo wiele z nich jest wegańskich) w Pasażu Muranów.

Wrzesień wita ohydą za oknem, marzy mi się wyprawa po kasztany, najlepiej na Wolę, gdzie jako dzieciak namiętnie napełniałam nimi aksamitny worek na kapcie, ale na razie próbuję (bezskutecznie!) przystosować się do niskiej temperatury, zapanować nad przeziębieniem i wziąć się wreszcie porządnie do roboty.

Jakoś tak nostalgicznie się zrobiło. Do tego w Trójce piosenka bandu, który zna chyba każdy z wczesnych lat '80-tych. 
No cóż, Summer moved on, nie ma co do tego żadnych wątpliwości.


5 komentarzy:

  1. Dobrze wiedzieć zwłaszcza o płynie do mycia naczyń i mydełku. Gdzie je kupiłaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mydło kupiłam w Rossmannie, płyn w małym sklepie na wsi, podejrzewam, że skoro otwierają produkcję w Polsce, niedługo będzie można na niego trafić w wielu miejscach.

      Usuń
  2. Ale fajnie łupy! Ten środek do czyszczenia zaintrygował mnie najbardziej.
    Widzę też, że nie tylko ja sierpień miałam pod znakiem zaniedbywania bloga ;) Dobrze, że wróciłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mialam pojecia, ze Tutku sa weganskie o.O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zawsze omijałam je szerokim łukiem, podobnie jak Oreo. A jednak! :)

      Usuń