niedziela, 10 marca 2013

Witariańska sobota


Odpaliłam wreszcie dehydrator (kupiłam już jakiś czas temu, ale nie bardzo miałam czas się nim zająć) i po pierwszym eksperymentach wiem, że spróbuję na stałe wprowadzić do swojej diety jeden witariański dzień w tygodniu. Przede wszystkim po to, żeby nauczyć się robić więcej surowych potraw (przeżycie tygodnia na owocach i warzywach to nie jest dla mnie wielka trudność, ale nie umiem przyrządzać bardziej skomplikowanych dań). Chciałabym całe lato odżywiać się wyłącznie surowizną (zobaczymy, jak pójdzie, na razie tęsknię strasznie za zieleniną, mam już dość kapusty, jabłek smakujących o tej porze roku niemal jak ziemniaki), więc umiejętność przygotowywania czegoś więcej niż shake'i i sałatki będzie przydatna :)

Na pierwszy ogień poszedł witariański chleb, hummus i brownies - wszystkie trzy bardzo smaczne i dość łatwe do przygotowania. Refleksje, jakie nasunęły mi się po wypróbowaniu kilku przepisów (do etapu opracowywania samodzielnych receptur droga daleka) dotyczą przede wszystkim filozofii jedzenia związanej z surowym odżywianiem. Chodzi mi przede wszystkim o bardziej holistyczne spojrzenie na to, co się je - planowaniu jadłospisu (w tym zakupów) na kilka dni do przodu, bo procesu moczenia, suszenia itp. nie przyspieszy się ani nie ominie. Pewnie z biegiem czasu wpada się w stały rytm zalewania co kilka dni kiełków, nasion, orzechów, ale mimo wszystko na szybko niektórych rzeczy się zrobić nie da. Nie sądzę, żeby była to olbrzymia wada witarianizmu, po prostu trzeba by się przestawić na trochę inny tryb.

Mitem jest za to czasochłonność takiej kuchni (podobnie zresztą jak w przypadku weganizmu), przygotowanie potraw nie wymaga rzucenia pracy, siedzenia w kuchni godzinami. Potrzebny jest tylko dobry blender, wszystkie inne zabiegi odbywają się same (moczenie, suszenie itp.)

Surowe jedzenie jest dla mnie trochę mniej wyraziste, więc wymaga i przyzwyczajenia się do bardziej naturalnych smaków (np. brownies było dla mojego P. za mało słodkie) i bardziej zdecydowanego przyprawiania (w hummusie wylądowało znacznie więcej przypraw, niż przy gotowanej ciecierzycy).


Witariańskie brownies

Brownies według przepisu z fantastycznej strony RAWMAZING robiłam nie pierwszy raz bo to naprawdę jedno z najlepszych ciast jakie zdarzyło mi się jeść (nie tylko w kategorii: surowe). Uprawiającym sporty polecam drobną modyfikację - dosypanie białka sojowego żeby trochę zrównoważyć zawartość węglowodanów), wówczas kawałek brownies fajnie się sprawdzi jako wspierający trening, energetyczny baton.




Surowy hummus



Przepis: (nie do końca witariański, bo kiełki przez minutę trzyma się w gorącej wodzie).
Szklanka kiełków ciecierzycy (kilka dni wcześniej zaczęłam przygotowania do hummusu i wyhodowałam kiełki z suchej cieciorki )
Sok z jednej cytryny
3 ząbki czosnku
trochę wody
sól
2-3 łyki tahini (opcjonalnie)
chilli
Oliwa (5-6 łyżek)
Świeżo mielony pieprz (u mnie kolorowy)

Zagotować wodę i odstawić na chwilę żeby przestała wrzeć, na minutę wrzucić do niej kiełki - autor przepisu sugestywnie pisze, że jeśli pominie się ten krok, hummus będzie ohydny :)
Zblendować wszystkie składniki, i odstawić hummus na 5-10 minut żeby kiełki wchłonęły wodę. Jeśli masa będzie zbyt sucha, dolać jeszcze odrobinę płynu. Powyższy zestaw przypraw to wersja podstawowa, po dodaniu takiej ich ilości dla mnie hummus był wciąż za mało wyrazisty i dorzuciłam jeszcze jeden ząbek czosnku, więcej pieprzu i chilli), ale może to kwestia indywidualnych upodobań.
A do hummusu zrobiłam:


Witariański chlebek



Zmodyfikowany przepis na surowy pumpernikiel:

5 marchewek
3 szklanki zmielonego siemienia lnianego
1 szklanka zmielonego lnu
Kubek rodzynek
1 duży por (biała część)
Pół cebuli
4 ząbki czosnku
Pół kubka soku z cytryny
Przyprawy (wg uznania): kmin rzymski, kolendra, zmielone goździki, kolendra, sól
Ewentualnie sezam do posypania


Marchewkę, pora, cebulę, czosnek należy zblendować dolewając trochę wody (mój blender podołał jak drobno pokroiłam warzywa). Rodzynki moczymy przez około pół godziny i razem z wodą dodajemy do masy. Wlewamy też cytrynę i dosypujemy przyprawy. Następnie stopniowo dodajemy len i siemię wyrabiając ciasto ręką. Trzeba uważać z ilością wody, ja oczywiście dałam za dużo podczas blendowania warzyw i musiałam dosypać nieprzepisową porcję zmielonego lnu, bo zamiast uzyskać zwartą masę, miałam w misce zupę - krem...
Rozprowadzić gotowe ciasto na blasze (jeśli używamy piekarnika), lub tacach dehydratora i ewentualnie posypać sezamem. Ja swój chlebek suszyłam 10 godzin w temperaturze 41 stopni. W smaku i konsystencji przypomina pumpernikiel (jest mokry, ale zwarty). 



_________________

W planach był jeszcze serek migdałowy, ale obieranie moczonych całą noc migdałów jest tak koronkową robotą, że wymiękłam przy garści (na zdjęciu bilans po 20 minutach zdejmowania skóry...) i na razie czekają aż wróci mi entuzjazm...



A teraz przygotowuję proteinowe kulki do wcinania po treningu :)

9 komentarzy:

  1. Jakie pyszności:) przepis na brownies muszę wypróbować, resztę znam i bardzo lubię:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest naprawdę fantastyczne - polecam!
      I wciąż czekam na jakąś rewelacyjną metodę ściągania skóry z migdałów (moczonych w letniej wodzie) - nie zmęczyłam jeszcze porcji ze zdjęcia, już się zastanawiam nad innym wykorzystaniem:D

      Usuń
  2. Nigdy nie zastanawiałam się na witarianizmem ale to co zrobiłaś wygląda przepysznie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To naprawdę smaczne żarcie, choć do chleba trzeba się trochę przyzwyczaić - tak jest chyba zawsze jak się próbuje czegoś,co jest już znane i spodziewasz się określonego smaku a pojawia się w jego miejsce inny (też dobry, ale jednak inny).
      Muszę trochę wyrugować słodycze i białą mąkę z mojej diety, mam nadzieję, że wprowadzenie witariańskiego jedzenia (przynajmniej w części) mi w tym pomoże :)

      Usuń
  3. warto kupować dehydrator dla jednego dnia w tygodniu? ;)

    moja mama ma jakieś dzikie plany przejścia na dietę raw więc pewnie będę musiała się nauczyć jakichś atrakcyjnych potraw żeby ona uczyła się ode mnie :P
    póki co moim ulubionym surowym jedzeniem są serniki z nerkowców :D

    a co do tego co pisałam o naleśnikach wegańskich to odszczekuję, odkryłam mąkę gryczaną i naleśniki zaczęły mi wychodzić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla jednego dnia pewnie nie, tym bardziej, że obrastanie w kuchenne graty nie ma moim zdaniem sensu. Ale kupiłam używany za niewielką kwotę z dalekosiężnymi planami na wakacje. Oby udało się je zrealizować :)

      Fajnie, że Twoja mama nie ma obiekcji co do witarianizmu, moja trochę nie dowierza, że weganizm jest w porządku chociaż sensownych zarzutów wytoczyć nie umie :P

      Usuń
    2. to nie do końca tak że nie ma obiekcji :P przeczytała o witarianizmie w jakiejś nawiedzonej książce (nie żebym uważała, że sam witarianizm jest nawiedzony tylko wolę naukowe publikacje a nie poematy o czerpanu siły z energii kosmicznej warzyw i boga :P) i chce się nim leczyć, bo konwencjonalne środki nie pomagają. natomiast mi w przypadku wegetarianizmu ciągle truje o tym żebym się pilnowała bo na pewno czegoś tam sobie nie dostarczam :P

      Usuń
    3. Mamy jak widać tak mają ;)
      Mam taką jedną "nawiedzoną" książkę o surowym jedzeniu i szczerze mówiąc kompletnie nie jestem odbiorcą takich opowieści. W ogóle mam wrażenie, że istnieje jakaś szczególnie uduchowiona wersja witarianizmu, która jest gdzieś na antypodach mojego myślenia o odżywianiu.
      A jeśli chodzi o ideę leczenia jedzeniem, to jestem przekonana, że dieta ma ogromny wpływ na zdrowie - ja weganizmem i ćwiczeniami wyciągnęłam się z połowy swoich alergii i astmy.

      Usuń
  4. Musze sprobowac.
    Zapraszam do siebie, artykuły o odchudzaniu i nie tylko. Obserwujemy?

    OdpowiedzUsuń