A w zasadzie weekend, bo w piątek zaczęłam pić warzywno-owocowe shake'i i idzie mi na tyle dobrze, że przez ostatnie trzy jedynym grzechem przeciwko konsekwencji w tej niezamierzonej diecie, było zjedzenie dwóch jabłek i kawałka papryki.
Intensywne kolory wynagradzają mi - zimową raczej niż wiosenną - aurę (raz założone tenisówki wylądowały z powrotem w szafie), poza tym przyda mi się solidna porcja witamin.
Pijąc tylko shake'i czuję się świetnie, a podczas intensywnych treningów wcale nie brakuje mi sił. Z niepokojem obserwuję tylko pogodę za oknem, za tydzień półmaraton i trochę przeraża mnie myśl o biegu w taki wiatr. Życiówki raczej nie będzie, to pewne.
Czytam ostatnio trochę o terapii sokami i z niecierpliwością czekam na wiosenno-letnie owoce i warzywa żeby wypróbować inne kombinacje...
Wyglądają pięknie:) Też zaczynam szejkować coraz więcej kiedy robi się cieplej:)
OdpowiedzUsuńJa już nie mogę się doczekać truskawek!
Usuń