sobota, 13 października 2012

Jak się pozbyć z kuchni cukru, ale nadal jeść słodycze?

Sposobów na wyeliminowanie cukru ze swojej diety szukam od dawna i wbrew pozorom nie jest to takie proste. Jeśli zależy nam na pozbyciu się z kuchni cukru z buraka, alternatywy są jasne: cukier trzcinowy, słody (kukurydziany, jęczmienny, ryżowy), syrop klonowy, z agawy itp. 

Niestety, tym sposobem nie rozwiązuje się kwestii kaloryczności potraw, a wbrew stereotypom mówiącym, że weganie to pewnie wyschnięci z niedożywienia ludzie z szarą cerą, na wegańskiej diecie można się również nieźle podtuczyć. Najprościej byłoby wywalić ze swojej diety wszelkie słodycze, a ciastkowe żądze zaspokajać jabłkiem, ale u mnie takie rozwiązanie po prostu nie przejdzie. Owszem, mogę bez problemu odmówić sobie zjedzenia solidnej porcji ciasta, nie muszę codziennie rąbać herbatników (chyba :P) z drugiej strony lubię do porannej, mocnej i gorzkiej kawy wciągnąć coś słodkiego (kto też tak ma, że na śniadanie organizm domaga się słodkiego smaku?) i nie chcę sobie do końca tego małego rytuału codzienności całkowicie odbierać. To może być witariańskie ciasto, ale tu też często słodycz pochodzi z różnego rodzaju słodów.

Co więcej, mam w domu bliźniacza pod tym względem duszę - faceta, którego zapędy w kierunku słodyczy nie rozgrywają się na polu: kawałek ciasta, pół czekolady, tylko sprowadzają się do opcji: zjadanie półkilogramowej chałwy przy jednym posiedzeniu, wciągnięcie połówki słoika wege kremu itp...

Pewnie dla części z Was wagowo-sylwetkowe problemy to czysta abstrakcja, jednak mój organizm dostał geny po rodzinie mojego ojca (wszyscy z nadwagą), a nie mamy (same szczupaki) i tylko ja wiem, jak wiele wysiłku kosztuje mnie zachowanie wagi. Nie jestem wyznawcą kanonicznej urody w stylu: mega szczupła kobieta, zero piegów i zmarszczek, cellulitu, facet: 5% tkanki tłuszczowej, grecki bóg. Nie wyglądam jak modelka i nie walczę o utrzymanie talii 50 cm, tylko o optymalną, zdrową wagę, z którą dobrze się czuję, bo po prostu wiem, w jak szybkim tempie mój organizm przybiera dodatkowe kilogramy jeśli się nie pilnuję. Widząc zaś, jak od dwudziestu lat mój ojciec próbuje zrzucić ostatecznie nadwagę (raz chudnie, za chwilę znowu przybiera na wadze), zdecydowanie wolę prewencję.

Chcąc jakoś połączyć obie kwestie - jedzenia słodyczy i utrzymania wagi, a jednocześnie chcąc ulżyć w cierpieniu mojemu P., który walcząc ze swym nałogiem zdecydował się nie jeść słodyczy przez rok, zaczęłam szukać możliwości wyrugowania cukru i zastąpienia go czymś zdrowym, smacznym i jednocześnie nietuczącym.

Tak też trafiłam na stewię, której pierwszy słoiczek niedawno zamówiłam i rozpoczęłam eksperymenty z nowym nabytkiem. 

Co to jest stewia? Poniżej garść informacji (z tej strony, a także z ulotki z opakowania) dla tych, którzy jak ja znali ten specyfik jedynie ze słyszenia.

Stewia to roślina, która z jednej strony jest niezwykle słodka (stosowana w kuchni forma stewii jest około 30 razy słodsza niż cukier), z drugiej zaś ma ZERO kalorii. Tak, zero, ale w przeciwieństwie do słodzików w stylu aspartamu nie jest syntetyczną substancją lecz naturalnym źródłem słodyczy. Poza tym stewia ma bardzo fajny smak i zapach, niski indeks glikemiczny, nie fermentuje, działa przeciwpróchniczo, hamuje wzrost płytki nazębnej (czyli działa na zęby odwrotnie, niż słodycze z cukrem). No i można ją przetwarzać - nadaje się do marynat, pieczenia, gotowania. 

Tyle teoria, moje doświadczenia ze stewią prezentują się na razie następująco:

Jabłka prażone ze stewią są przepyszne, mają lekko miodowy zapach i posmak, próby przeprowadzone na rodzinie wykazują, że jest to smak nieinwazyjny i przyjemny - nikt nie wpadł na to, że jabłka nie są ze zwykłym cukrem :)

Jeśli chodzi o pieczenie, muszę pokombinować, zrobiłam na razie szarlotkę i wyszła całkiem niezła w smaku, ale fakt, że stewii dodaje się np. tylko jedną łyżeczkę a nie szklankę sprawia, że zaburzają się proporcje składników. Samo ciasto wyszło więc całkiem smaczne, ale konsystencja była dla mnie średnia - zbyt krucha, spód się rozpadał; muszę pomyśleć, jak zmodyfikować składniki, żeby nie zachwiać równowagi :)

Dla tych, którzy piją herbatę z cukrem (nie należę do takich, ale mój P. owszem): posłodzony stewią napój jest bardzo smaczny i aromatyczny, zero wrażenia sztuczności jak w przypadku słodzików (dla mnie słodzik jest ohydny). No i zero kalorii, co oznacza, że pijąc np. trzy herbaty dziennie ze stewią zamiast cukru, oszczędza się sobie wchłonięcia jakichś 240 kalorii (przy opcji słodzenia 2 łyżeczkami cukru) czyli równowartości jednego małego  posiłku.

Dalsza relacja z eksperymentów ze stewią wkrótce, po pierwszym rozpoznaniu myślę, że warto po nią sięgnąć i polecić do wypróbowania tym, którzy najsłodszej rośliny na Ziemi (podobno) jeszcze nie znają :)

________________
A na koniec jeszcze obrazowe zestawienie tego, co znajduje się w napojach, pewnie dla wegan większość tych napojów i tak jest poza obszarem zainteresowania, ale wiedzieć warto :)


  







20 komentarzy:

  1. Ja też ostatnio dużo myślę o cukrze ale nie na zasadzie jak go jeść żeby sobie nie szkodzić tylko co zrobić żeby nie mieć na niego ochoty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak znajdziesz na to receptę, bardzo proszę o info, chętnie skorzystam :)
      Nawet w fazach okresowego witarianizmu, robię sobie raw słodycze (z zastosowaniem daktyli czy słodzone sokiem z jabłek), bo niestety mam na nie ochotę. Na pewno jest to znacznie zdrowsze niż wszelkie wege ciasta, ale niemniej cały czas mechanizm działania jest ten sam: zaspokajanie apetytu na słodkie.
      Niestety w moim przypadku wina jak sądzę, leży w pewnym stopniu po stronie moich przyzwyczajeń żywieniowych z dzieciństwa - mój ojciec jest mega słodyczożerny i zawsze u nas w domu było coś słodkiego do wrąbania :/

      Usuń
  2. Dla mnie bardzo dobrym rozwiązaniem są daktyle, rodzynki itp, w ciągu dnia jadam dużo dojrzałych bananów, które też są b.słodkie i czasami wystarczają mi na zaspokojenie żądzy słodyczy.
    Ostatnio mój facet kupił ksylitol, który ma dobry wpływ na zęby, wiec często po wieczornym umyciu zębów, zjadam łyżkę ksylitolu, żeby mieć słodko w buzi na noc ;)
    Pije też sporo mleka sojowego, które ma dodatek cukru, ale w porównaniu z tym że jako dziecko i nastolatka wypijałam litry coca-coli dziennie to postęp jest bardzo duży :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ksylitol jest super! Mozna upiec tarte z razowej maki (nie dodajac do srodka nic slodkiego) z jabłkami np. i posypac zmielonym na puder ksylitolem. Jest przepyszna obłednie. Inna sprawa, ze cieko sie powstrzymac od nie wzięcia dokładki a potem jeszcze jednej...

    Co do stevii to kupiłam ja kiedys w listkach, które zmielilam potem na proszek. Byla obrzydliwa i gorzkawa. Zraziałam sie całkowicie. Ale ostatnio słysze duzo dobrego o przetworzonej stewii i moze dam jej druga szanse...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ksylitolu jeszcze nie próbowałam a parę osób mi go polecało, więc muszę wreszcie kupić.
      Co do stewii, druga szansa jak najbardziej wskazana - ja mam tabletki i proszek, być może liście są beznadziejne, ale w wersji obrobionej daje radę :)

      Usuń
  4. Przepraszam za literówki, kot na mnie siedzi i pisze jedna reka ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. wcinam się do dyskusji, chociaż się nie znamy, a na bloga trafiłam zupełnie przypadkiem :)
    mnie proszek ze stwii troszkę brzydzi, a ja wolę wszysko, co naturalne i nieprzetworzone - dlatego polecam korzeń lukrecji. zaparzony świetnie sprawdza się w roli dosładzacza napojow, kisielu, budyniu itp. w ciastach też pewne będzie ok - raz probówałam i trochę miałam problem z proporcjami, ale może uda mi się wymyślić coś dobrego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spooko, zapraszam i przypadkiem ;)
      Dla mnie lukrecja - te czarne, twarde słodycze - zawsze była tylko dla hard core'ów (czytaj: niejadalna), czy korzeń też ma ten charakterystyczny posmak? Jeśli tak, to ja chyba nie dam rady, bo na samo wspomnienie lukrecji się wzdrygam, niestety.
      Za to mój P. lubi, więc może jemu podejdzie taka metoda słodzenia, thnx za info!

      Usuń
    2. Stewia jest o wiele bardziej naturalna i nieprzetworzona niż cukier ;)

      Usuń
    3. Ja na przykład nie znoszę lukrecji :/ Próbowałam słodzić nią herbatę, ale ma charakterystyczny posmak, który mi nie odpowiada.

      Usuń
    4. @Panna - napar nie jest tak hardkorowy jak cukierki, ale też specyficzny. na pewno (niestety) nie smakuje jak daktyle, ale lepszy rydz niż nic :) Uważajcie tylko na nadmiar lukrecji, bo nistety może zaszkodzić - np. osobom z nadciśnieniem itp.
      A wpadać tu z pewnością będę częściej :)
      @Aniko - wiem, ale mimo wszystko mnie odstraszają napisy na opakowaniu stewii. już wolę 'cukier z...' bo przynajmniej nazwa mniej chemiczna. ale mimo wszystko nadal szukam czegoś lepszego
      @Gunia - no niestety jest dość specyficzna, dlatego warto zacząć od picia jej w różnych mieszankach ziołowo-herbacianych, wtedy łatwiej się przyzwyczaić do jej smaku

      Usuń
  6. Ja nic z cukru nie robiłam od ponad miesiąca. Kiedy pod koniec sierpnia nam się skończył tak stwierdziłam że nie kupuje bo mi tylko moknie i najczęściej kończy tak że przypadkiem zahaczę ręką o opakowanie, rozsypie się i będę miała sprzątanie.
    Tydzień temu kupiłam bo stwierdziłam że mi go do peelingu brakuje (ciała, twarzy i co najważniejsze skóry pod włosami) ale jeszcze nie otworzyłam.
    Inną kwestią są batoniki i czekoladki od których uzależniony jest mój małż i Potomkini została uzależniona przez babcię i szefa męża (na wszelakie okazje dobry pracodawca obdarowuje dzieciatych pracowników cukierkami dla pociech).
    Ale zarządziłam koniec tego dobrego. Koniec słodyczy i basta ;) mogą płakać, wrzeszczeć i drapać pazurami. Ponoć odwyk od cukru trwa 2 tygodnie, potem już organizm go tak nie potrzebuje. Ale całkowite odstawienie wyglądać może nawet jak lekka wersja detoksu od używek (z drgawkami, omdleniami i wymiotami włącznie, ale mam nadzieje że skoro tak dużo tego nie jedliśmy to tak źle nie będzie) Jeśli odwyk się zakończy wtedy mogę przymknąć oko na jakieś grzeszki ;)
    Polecam tą tabelę, może pomoże w walce z uzależnieniem: http://img.zszywka.pl/1/0035/w_9359/--.jpg?1
    I jeszcze jedna rzecz może pomoże. Zdajesz sobie sprawę że cukier może nie być nawet wegetariański? Często do jego produkcji używa się węgla aktywowanego (poszukaj info tutaj: http://www.vege.pl/str.php?dz=86)

    A co do stewi. Słyszałam że jest gorzka w smaku. To prawda? Przeraża mnie trochę cena :/ tak jak i Ksylitolu. To nie są produkty na kieszeń "typowej polskiej rodziny"

    ps
    Ty uważasz że masz skłonności do tycia? Ja na 3 jabłkach dziennie podczas grypy żołądkowej (3 jabłka pokrojone w plasterki i żute przez cały dzień leżenia w łóżku bo na nic nie miałam siły - tak 2 dni) przytyłam 1,5kg, w tym chce zaznaczyć że grypa żołądkowa wyczyściła mi kompletnie jelita więc nie można zwalać winy na jakieś złogi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, cukier może mieć w sobie różne świństwa, czytałam o tym obszerny artykuł a książce "Kuchnia wegańska. 300 przepisów", więc białego i trzcinowego rafinowanego od dawna nie używam w żadnej postaci. Nierafinowany i słody to jedyne - przed stewią - środki słodzące w mojej kuchni, ale niestety są one kaloryczne a jak wspomniałam marzy mi się po prostu coś bardziej light ;)

      ps. co do tycia na jabłkach, to może masz kłopoty z zatrzymywaniem wody w organizmie, bo wówczas łatwo i dwa kilo w kilka dni złapać (np. ze względu na wahania hormonalne)?

      Usuń
  7. Isnieje już stewia w postaci kryształków podobnych do normalnego cukru, właśnie dla ułatwienia zastosowania, na przykład do wypieków. Słodycz i objętość zbliżona jest do cukru. Na razie pewnie jeszcze nie wszędzie do kupienia, a cena podobno wysoka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, super, dzięki za info! Cena stewii w porównaniu z białym cukrem jest wysoka, ale w zestawieniu ze słodami czy syropem z agawy różnica już nie jest aż tak drastyczna, chociaż nadal są to spore pieniądze. No, ale może aspekt finansowy to najlepszy sposób na odzwyczajanie się od słodkiego ;)

      Usuń
  8. Dużo czytałam o stewii, ale na razie nie miała okazji wypróbować. Może się skuszę. Teraz testuję syrop daktylowy i pewnie niedługo coś więcej o nim napiszę, a stewia chyba faktycznie jest idealna dla tych, którzy zwracają uwagę na swoją wagę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Syrop daktylowy to bym z chęcią piła łyżeczką prosto z butelki udając, że to lekarstwo ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. moją prawdziwą zmorą jest to, że nie mogę oduczyć się słodzenia herbaty :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dokładnie tak samo jak mój P., herbata ze stewią na szczęście smakuje mu na tyle, że może da się u nas zastąpić nią na stałe cukier trzcinowy.

      Usuń