wtorek, 4 września 2012

Równi, ale wykluczeni czyli bla bla bla...



Na początek krótki film, naprawdę wart obejrzenia:

Kiedy pod koniec sierpnia cały świat zwrócił swą uwagę na Londyn i ceremonię rozpoczęcia kolejnej Olimpiady, w każdej telewizji, radiu, na wielu stronach internetowych był to temat numer jeden. 
W czasie zawodów odbywały się liczne debaty, gadające głowy z lubością analizowały każdy ruch zwyciężających zawodników. W cieniu transmisji jak zwykle rozgrywał się brudny spektakl dopingu, pieniędzy i przekrętów sprytnie wykorzystujących wszelkie niedopowiedzenia prawa*. 
Teraz, w Londynie również rozgrywa się rywalizacja na Paraolimpiadzie, równie zaciekła a może nawet bardziej bo sportowcy walczą z większą pasją i zaangażowaniem - pokonując nie tylko przeciwników, ale i swoje słabości. Niestety, jeśli ktoś przypadkiem dowie się o ich sukcesach ze sportowego skrótu w TV, będzie miał szczęście, bo Paraolimpiada jest niemal całkowicie nieobecna w środkach masowego przekazu. Dla mnie jest to tak bezczelny i jawny mechanizm wykluczenia, że aż trudno mi uwierzyć, że nic się z tym nie robi, kiedy tak wiele wciąż mówi się o konieczności nauczenia ludzi funkcjonowania wśród różnorodnego społeczeństwa.
Bo czy może być lepsza metoda na oswojenie z innością niż pokazywanie, że nawet jeśli ktoś się różni, nie musi go to eliminować ze zwykłego życia? Dla mnie ci ludzie są ogromną inspiracją, kiedy budzi się we mnie słaba marudząca istota, która krzyczy, że już nie mogę, nie chce mi się, nie dam rady, mówię sobie, że mięczak ze mnie paskudny i nie ma co się nad sobą użalać, skoro ci, co mają mniej, mogą więcej niż ja. Bo mogą na przykład przebiec maraton w siedemnaście DNI będąc sparaliżowanymi od pasa w dół, jak Claire Lomas:
Mniej więcej w tym samym czasie, w Playboyu nie chcą opublikować sesji niepełnosprawnej sportsmenki, bo to by było "zbyt szokujące, frustrujące i straszące czytelników" (sic!). Oto jak wygląda ta przerażająca postać, której zdjęciami nie trzeba przerażać i niepotrzebnie niepokoić "normalnych":
Straszne, co?
Piszę o tym wszystkim, bo jest dla mnie cholernie smutne, jak wiele w mainstreamowej propagandzie jest zakłamania, fałszywej chęci zaakceptowania inności, podczas gdy w rzeczywistości mechanizmy segregacji, porządkowania i klasyfikowania ludzi (na obcych, biednych, niepełnosprawnych, innych /czytaj:kobiety/) są stale obecne i stanowią podstawę funkcjonowania wszystkiego - gospodarki, polityki, relacji społecznych. A nawet sportu...
________________________
*Ostatnio przeczytałam artykuł o tym, jak to sportowcy za pieniądze zmieniają obywatelstwo przed konkretnymi zawodami, godzą się reprezentować tego, kto da więcej i tak na przykład w tenisie stołowym w kolejnych etapach grali już prawie sami Chińczycy choć oficjalnie byli wówczas obywatelami m.in. Holandii czy Polski, wśród biegaczy prym wiodą Kenijczycy legitymujący się flagą Stanów Zjednoczonych czy Danii... 
Szczerze mówiąc nie winię za tę sytuację sportowców, którzy zapewne zaczynali swe kariery z pasji, nie dla pieniędzy, inwestując swoje siły w wielogodzinne treningi bez kontraktów, reklam itp. zostają w pewnym momencie z niczym (czy wiecie, że niegdyś super znany, uwielbiany przez media biegacz Marcin Urbaś, żyje obecnie z oszczędności i prowadzi...solarium? Smutne, że nikt nie chce wykorzystać potencjału sportowców, którzy zakończyli karierę i np. zatrudnić ich do edukacji dzieciaków). 
Niestety, sport już dawno stał się zbyt intratnym przemysłem, by obowiązywały w nim czyste reguły gry, a nagrodą było uznanie i satysfakcja. 
Lance Armstrong, któremu właśnie odebrano wszystkie tytuły był ponad 500 razy badany na obecność substancji niedozwolonych i ani razu test nie wypadł pozytywnie. Ale nagrody i tak zostały mu zabrane.
Nie wiem, czy Armstrong brał i jeśli tak, czy była to jego czy trenerów decyzja. Wiem natomiast, że bogate państwa, które inwestują w programy treningowe masę pieniędzy (przy niektórych sportowcach w USA czy Chinach zatrudnionych jest sztab kilkudziesięcioosobowy), tworzą przy ośrodkach sportowych super nowoczesne laboratoria (w pełni legalne), w których nie tworzy się tylko super opływowych strojów czy mega szybkich butów. Pracujący tam lekarze z pewnością wiedzą i doradzają ile, jak, kiedy i czego należy się napchać, żeby nie wykryły tego testy.

2 komentarze:

  1. Ten sam temat powraca jak boomerang - ludzie na wszystko co inne reagują niechęcią lub agresją :/ Straszne i smutne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beznadzieja, a najbardziej denerwujące, że wydaje się kasę na akcje społeczne, plakaty itp. typu "akceptujmy inność", a jednocześnie jawnie pokazuje się, że ma tych ludzi i tak w dupie :/

      Usuń