Dziś widziałam billboard reklamujący jedno z warszawskich centrów handlowych - na obrazku para modeli zamknięta w szklanej kuli ze śniegiem i podpis w stylu: "Święta pełne zakupów". Strzał w dziesiątkę! Dokładne zobrazowanie współczesnej relacji między sacrum a grudniowymi świętami, nie ma co...
Dla mnie Boże Narodzenie nie ma wymiaru religijnego (trochę inny światopogląd), ale zawsze o tej porze roku odpalamy z moim P. ulubione płyty ze świątecznymi songami (muzyka big bandowa to jest to!), mamy okazję chwilę posiedzieć w domu, pograć w planszówkę z moją baby sis, drapać psy, siedzieć dwa dni w piżamie i celebrować zimę. Fajnie!
Jak co roku szukam pomysłów jak sprawić innym przyjemność (powiedzmy sobie szczerze, fajnie jest dostać czasem prezent), a przy okazji nie wydać masy pieniędzy na - często niepotrzebne - rzeczy. Poprosiłam też wszystkich, od których spodziewam się coś dostać, żeby obdarowali mnie drobiazgiem, chętnie czymś do zjedzenia lub rzeczą, która się zużyje (np. wege kosmetyk czy kawa), a jeśli już koniecznie wchodzą w grę środku trwałe, niech będą to książki (przyjmę akurat w każdej ilości). Nie jestem przeciwna wszelkim prezentom ze sklepu, ale chcę ograniczyć ich liczbę tym bardziej, że sama wiem, ile spośród nich jest mi niepotrzebnych.
BTW: Ostatnio czytałam, że 66% Brytyjczyków posiadających zwierzę wyda na prezent dla pupila tyle samo lub więcej co dla swojego partnera. Paranoja kompletna. Kocham moją sforę, ale wiem, że moje psy równie mocno ucieszą się z pluszaka za dwa zeta z lumpeksu co z zabawki drogiej firmy. Biorąc pod uwagę jakie są potrzeby bezdomnych, porzuconych zwierząt naprawdę są lepsze sposoby by wydać pieniądze...
A wracając do ludzkich prezentów; oto kilka rzeczy, które zamierzam wypróbować w tym roku:
- Uszyję trąby na torebki foliowe z kuponów materiałów (podłużne worki z gumką, zrobiłam sobie taki ze dwa lata temu i nie dość, że super wygląda, to jest niezwykle funkcjonalny).
- Ozdobię część słoików z przetworami, które zrobiłam latem i wręczę jako wyrób z mojej manufaktury ;)
- Kupię w M&S ulubioną marmoladę mojego P., czyli tradycyjną angielską z pomarańczy:
- Przygotuję ciasto w słoiku, czyli gotową mieszankę na muffiny, albo do bezpośredniego pieczenia w słoju właśnie:
![]() |
Foty z netu po wpisaniu w wujka gugla hasła "ciasto w słoiku" i orange marmalade. |
- Przygotuję woreczki z ziołami do kąpieli (jak ktoś nie ma czasu, można kupić np. tu):
- Zrobię pakiety do parzenia mojej magicznej herbaty na przeziębienie (przepis tu).
- Ukręcę peeling do ciała z soli morskiej, olejków zapachowych i oliwy.
- Jak będę miała czas, wezmę się za domowe wegańskie praliny.
W zeszłym roku uszyłam mojemu P. polarową chustę na szyję, ciotce alergiczce wręczyłam pudło orzechów piorących (tak się spodobały, że stosuje do dziś), ojciec dostał talon na masaż pleców :)
BTW: Zamiast kupować papiery ozdobne i torebki na prezenty, zbieram przez cały rok papierowe torby po zakupach itp. Teraz zamierzam je wyjąć, ozdobić (np. coś nakleić albo namalować) i użyć jako opakowań na podarki. Mam też zapas fajnych słoików i pudełek (będą w sam raz np. na domowe czekoladki). Co o tym sądzicie? Czy Waszym zdaniem tylko wege świry i ludzie z różnymi zajawkami uznają to za równie fajny prezent, co gadżet ze sklepu?
A może macie jakieś fajne, sprawdzone pomysły na prezenty, które nie wymagają wielkich nakładów finansowych a przy okazji nie przyczynią się do produkcji kolejnej tony śmieci? Z chęcią wykorzystam!
A na koniec obiecany w tytule posta przepis na tofurnik, za który powinnam w zasadzie podziękować całej blogosferze, bo poniższa receptura to efekt wielu prób, wykorzystywania i przerabiania przepisów innych. Pomysłów na sernik z tofu jest już w necie wiele, ale porządny wegeblog nie obejdzie się bez własnej wersji, więc oto i ona:
Tofurnik:
2 paczki herbatników pełnoziarnistych (np. digestive firmy San)
Dowolny tężejący tłuszcz roślinny (ja użyłam kokosowego)
4 kostki tofu naturalnego (około 800 g, moje ulubione - Solida)
budyń waniliowy bez cukru (polecam Cykorię)
aromat waniliowy lub ekstrakt z wanilii
sok z 5 cytryn
cukier trzcinowy (w zależności od stopnia wyczulenia na słodki smak - od 1/2 do 1 szklanki)
mleko roślinne (u mnie było sojowe, waniliowe, około 2/3 szklanki)
![]() |
Mój tofurnik został nieco przypieczony, niestety zostawiłam go w piekarniku pod opieką mojego ojca, który to nie ocenił odpowiednio sytuacji :) |
Z pokruszonych tłuczkiem herbatników i rozpuszczonego tłuszczu (wystarczy lekko podgrzać w garnku) robimy masę, którą szczelnie wyklejamy dno tortownicy. Tofu blendujemy na gładką masę dodając mleko roślinne, sok z cytryny, cukier, ekstrakt z wanilii, budyń). Jeśli po wyjadaniu łyżką coś zostanie nam trochę masy ;) przekładamy ją na ciasteczkowy spód i pieczemy w piekarniku przez mniej więcej godzinę w temperaturze 180 stopni.
Jeśli chodzi o proporcje, to robię na wyczucie, jak zmiksuję tofu z budyniem, sokiem z cytryn i połową szklanki mleka sprawdzam, czy masa nie jest zbyt zbita, wówczas dolewam jeszcze trochę mleka. Podobnie z cukrem - ponieważ daję sporo cytryny (spróbujcie raz wcisnąć sok z kilku cytryn, tofu nabiera bardzo twarogowego i wyrazistego smaku), dosypuję więcej cukru (tu było z 3/4 szklanki), ale to właśnie kwaśny posmak sprawia, że tofurnik może bez kompleksów konkurować z tradycyjnym sernikiem.
P.s. Cukier trzcinowy do wypieków trzymam w słoiku z kilkoma laskami cynamonu - nabiera przepięknego aromatu bez żadnych sztuczności! :)
BTW: Zdarzyło mi się raz kupić fix do serników i nigdy więcej nie popełnię tego błędu (czytanie etykiet to jednak podstawa dobrych wyborów przy robieniu zakupów, nie tylko dla wegan) - jego skład to tylko skrobia ziemniaczana (czyli to samo co mąka ziemniaczana lub budyń), za to cena oczywiście większa :)
Fix to niepotrzebny dodatek, ale Kamis robi fajną mieszankę przypraw do sernika, jest też armoat sernikowy ( ten olejek to szał, bo można dodać go do zwykłego ciasta, np. waniliowego czy brownie, i pachnie jak sernik).
OdpowiedzUsuńWięcej na pewno tego nie kupię, kit jakich mało :) O tej mieszance Kamisa zupełnie zapomniałam, a faktycznie pachnie rewelacyjnie! A olejek muszę zlokalizować w sklepach, bo nie trafiłam nigdy na taki.
Usuńrany, muszę wreszcie zrobić ten tofurnik bo chodzi za mną, ale jakoś zawsze szkoda mi tego tofu zuzywać na ciasto...no i boję się że mi nie wyjdzie :P w knajpie też jakoś zawsze coś innego biorę.
OdpowiedzUsuńNie ma się co bać, zawsze można na próbę zrobić z 1/4 składników :)
UsuńW ramach rekomendacji tofurnika mogę powiedzieć tylko tyle, że mój słodyczożerny ojciec - zawsze twierdzący, że każde wege ciasto to bułozakalec - po zjedzeniu tofurnika z Vegemiasta męczył mnie przez miesiąc żebym wreszcie taki zrobiła i twierdzi, że to jedno z najlepszych ciast jakie jadł :)
no to nie ma co, muszę się wziąć za niego, jutro jadę na zakupy, mam nadzieję że będzie tyle tofu w sklepie O.O
Usuńa powiedz mi jeszcze jakie wymiary ma Twoja tortownica? ja mam tylko taką 26cm...
Wrzucam Ci przelicznik form do pieczenia (z tortownicy na blachę i odwrotnie):
Usuńhttp://www.domowe-wypieki.pl/przelicznik-form-do-pieczenia
Ja robiłam akurat w formie prostokątnej i według tej przeliczarki przy tortownicy 26 cm powinnaś użyć 120% moich składników żeby ciasto było podobnej wielkości "w górę" :)
zrobiłam z mniejszej ilości, bo miałam tylko 4 kostki polsoi (czyli po 180g) ale wyszedł w miarę ok na wysokość, jakieś 3,5 cm. jedyne co to mi popękał z wierzchu, nie wiem czemu? (pamiętam że zwykły sernik też czasem pękał) no i na mój gust bym dała mniej cytryny jednak (i tak dałam mniej, 3 wycisnęłam). ale jest smaczny. tylko drogo to wychodzi, prawie 30zł za składniki...
UsuńCieszę się, że smaczny! Niestety nie jest to najtańsze ciasto, Ja kupuję tofu bezpośrednio u producenta w 1.5 kg paczkach, -różnica w cenie jest znaczna.
UsuńCo do pękającego wierzchu to czasem jest to wina piekarnika, który zbyt mocno grzeje (mimo ustawionej temperatury) i ciasto wysycha, albo zbyt szybkiego wyjęcia gorącego tofurnika z pieca, wówczas ciacho bardzo szybko opada i może popękać. Wiem, że niektórzy w trakcie pieczenia okrawają ciasto nożem wzdłuż linii blachy i to podobno też pomaga :)
o, kupujesz przez internet od nich? jest jakaś minimalna ilość jaką można zamówić?
UsuńKupuję osobiście w siedzibie firmy, która mieści się pod Warszawą. Generalnie sprzedają raczej nieco większe ilości (ja biorę zwykle po 5-6 kg), niestety nie wiem czy można u nich zamówić przez internet, ale zapytam jak będę następnym razem.
Usuńhm, to sporo bierzesz, ja bym chyba nie przerobiła takiej ilości, no chyba, że zacznę się zywić tofurnikiem :D
Usuńa w ogóle to na drugi dzień z lodówki był o niebo lepszy, już mi się nie wydawał za kwaśny jak wszystko się "przegryzło"
To fakt, że bierzemy sporo, ale wówczas przez jakieś dwa tygodnie wcinamy tofu codziennie nieprzerobione, z samą solą czarną i warzywami :)
UsuńCieszę się, że kwas z tofurnika nieco uszedł bo już miałam wyrzuty sumienia, że dałam przepis na ciasto, które może smakować tylko mi samej :)
O ja jaki ladny - wyglada jak taki z sera krowiego a jest lepszybo weganski :D
OdpowiedzUsuńDzięki! Zapewniam, że pyszny :)
Usuńmam tofu w lodówce i chętnie skorzystam z Twojego przepisu, to będzie dla mnie premiera, bo nigdy jeszcze nie piekłam torurnika ;-)
OdpowiedzUsuńPowodzenia! Bardzo dobre ciasto - smakuje nawet tym, co nie przepadają za tofu :)
UsuńNarobiłaś mi ochoty na tofurnik :P Jesteś złym człowiekiem ;)
OdpowiedzUsuń:P
Usuń