poniedziałek, 6 lutego 2012

Poniedziałkowy kac i ciasto drożdżowe



W poniedziałki zwykle robię małe podsumowanie. Nie, w zasadzie powinnam zacząć od piątku. Pod koniec tygodnia powstaje w mojej głowie lista rzeczy, którą zrobię w weekend. Wkraczam w kolejną sobotę pełna nadziei, optymizmu, zapału i silnej woli. I teraz powinno być o poniedziałku. Otóż w poniedziałki robię małe podsumowanie. Co udało mi się zrobić. No i ostatnio (dodam, że ostatnio może pomieścić w sobie np. pół roku) nie udaje się niemal nic. W sobotę budzik nastawiony na 9:00. Dzwoni. Psy patrzą na mnie jak na nienormalną i przytulają się mocnej. No to wyłączam. I tak poranek przeciąga się do jakiejś dwunastej... Trzy kawy, nowy odcinek ulubionego serialu kryminalnego, albo dokument na Iplexie. Dodam, że przebarłożone z P. i sforą w niepościelonym cały dzień łóżku (dokładniej - w naszym barłogu na podłodze, nie śpimy z P. na łóżku) No dobra, nie szkodzi, jest jeszcze druga część dnia no i niedziela. Full czasu! A jednak... Przegląd prasy z ostatniego tygodnia (bo w ciągu tygodnia nie ma czasu a mamy prenumeratę teczkową GW), hm... sporo tego. O... za oknem się ściemnia, no to zaraz trzeba psiny nakarmić, wykombinować fajny obiad (bo w ciągu tygodnia nie ma czasu na zabawę i eksperymenty), może jeszcze jeden odcinek? No dobra, jest jeszcze niedziela...
Był co prawda trening, czytanie, siedzenie przy kompie=praca, ale i bezsensowne tracenie czasu w necie, nadprogramowe oglądanie kryminałów. Nie było za to mnóstwa rzeczy, które miałam w głowie w piątek... 
W poniedziałki robię małe podsumowanie...

________________________________
Na pocieszenie ciasto drożdżowe i filiżanka popołudniowej kawy, w sam raz na wieczorną zamułę i moralnego kaca.

Ciasto:
2 dkg drożdży
350 g mąki pszennej
5 łyżek cukru trzcinowego
120 ml mleka sojowego
5 łyżek oleju
ekstrakt waniliowy (albo zwykły aromat)
garść rodzynek


Mleko, cukier, drożdże i trochę mąki wymieszać i odstawić do wyrośnięcia. Dodać resztę mąki, olej, ekstrakt i zanieść ciasto. Ponownie odstawić do wyrośnięcia. Dodać sparzone wrzątkiem rodzynki, zagnieść, włożyć do foremki i piec około 50 minut. Piekłam swój egzemplarz w piekarniku, który nie posiada regulacji temperatury, grzeje ile fabryka dała - prawdopodobnie było to około 180 stopni.
Ciasto udaje się fantastycznie także w maszynie do pieczenia chleba (robiłam wielokrotnie). Wrzucamy wszystko, klik, wybieramy guzik, ciach. Wychodzimy z kuchni.

2 komentarze:

  1. Chyba sobie spróbuję zrobić to ciasto :) Pozdrawiam i zaglądam po kolejne przepisy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie to wszystko zostało tu opisane.

    OdpowiedzUsuń